Dawid i ja
Rozmaite tematy
Dodano: 15.09.2025




Za miesięcznikiem „W naszej rodzinie”
Dawid i ja
Gdyby stworzyć wachlarz uczuć, jakie potrafią zrodzić się w ludzkim sercu, miałby on ogromną ilość zakładek. Liczną jak odcienie na palecie barw impresjonisty albo jak…suma wersów Psałterza. 150 psalmów składających się na biblijny psałterz to aż 2527 wersów. Mawiamy czasem: targają mną liczne i sprzeczne uczucia; nie potrafię wyrazić tego, co się we mnie kotłuje; zalewa mnie ogromna fala uczuć. Słowem, doświadczamy ich wiele i mają one jasne, pogodne, przyjemne odcienie, aż po te ostre, szare, groźne i mroczne. Dobrze jest uświadomić sobie czasem, że nie dotyczą one jedynie nas, bliskich, znanych i współczesnych nam osób, ale także bohaterów biblijnych psalmów, które przecież uznajemy za pismo natchnione przez samego Boga, pełne Jego światła i obecności. Zdają się tak przyziemnie ludzkie i tak mało duchowe, według potocznego pojmowania duchowości równoznacznej prawie z doskonałością i odrealnionym prawie wysublimowaniem.
Zwykle mówi się, że są to psalmy Dawidowe, choć według znawców, autorstwu Dawida można przypisać około 73 psalmów. Ich powstawanie było bowiem rozciągnięte w czasie i trwało od X do IV wieku przed Chrystusem. Obejmuje zatem czas królewski Izraela, niewolę, powrót z niewoli, odbudowę świątyni – słowem, długi okres burzliwej historii Izraela. Nie dziwi zatem, że psalmy poruszają tak wiele tematów: od wielkich wydarzeń po drobne ludzkie zmagania. Angażują one w ten śpiew całe serce człowieka, który kocha, uwielbia, dziękuje, ale także upada na duchu, tęskni, boi się, żali czy wręcz buntuje. Psalmy to przestrzeń, gdzie wyrażało się całe serce pobożnego Izraelity ze wszystkimi jego meandrami. Samego króla Dawida idącego do boju, wdzięcznego za zwycięstwo, zamieszanego po porażce, skruszonego, gdy zgrzeszył, jak i późniejszych współautorów psalmów, choćby Asafa i Synów Koracha, których pieśni miały bardziej wspólnotowy i liturgiczny charakter.
Dla Izraelitów już od IV wieku psalmy miały kanoniczny charakter natchnionego dzieła i były powszechnie używane, tak w modlitwie osobistej jak i we wspólnotowej liturgii. Zostały także jako takie przyjęte przez Kościół. Co więcej, stały się podstawą modlitwy osób duchowych, czyli brewiarza.
I tu jawią się przede mną dwa kolejne kroki, które chciałabym spróbować z Wami przejść.
Skoro także Kościół uznaje psalmy za pisma natchnione przez Boga, to znaczy, że On jest ich pierwszorzędnym autorem. Przez ludzkich autorów mówi w nich do nas, mówi dla nas, dając nam słowa modlitwy, ale mówi też i o nas. Jak zaznacza psalmista: „Wie On, z czegośmy powstali, pamięta (!) że jesteśmy prochem” (Ps 103,14). Wie, zna nas doskonale i daje nam w usta słowa, którymi możemy wyrazić wszelkie stany nie tylko naszego ducha, ale i naszej psychiki, naszych zmiennych uczuć, naszego zagubienia, zamieszania, utrudzenia, gniewu i sprzeciwu… Taka jest prawda o nas i Bóg jej nie neguje. Przyjmuje nas takimi, jakimi jesteśmy i pozwala nam być takimi, jakimi jesteśmy na dziś. „Niech więc serce wasze będzie szczere wobec Pana, Boga naszego” (1 Krl 8,61) Bóg chce naszej szczerości, nawet wtedy, gdy jej treścią byłoby jedynie nasze zagubienie, zbuntowanie, żal, ból czy strach. On sam, krok po kroku, doprowadzi nas do pełni, piękna i harmonii, jakie dla nas wymarzył. On ma cierpliwość, On czeka i działa w nas niezauważenie. „Nie zdrzemnie się ani nie zaśnie Ten, który czuwa nad Izraelem” (Ps 121,4), czyli nade mną i nad tobą.
A drugim krokiem jest moja propozycja, którą wypraktykowałam na sobie samej – własne psalmy…
Nie pretendujemy, by nasze psalmy zostały włączone do kanonu Psałterza. I choć nie jesteśmy królem Dawidem, to razem z nim możemy stanąć w szeregu i wyśpiewywać Bogu własną historię, własne radości i troski. Bo skoro Bóg czeka na naszą szczerość i ufną otwartość, to możemy, jak mówi Psalmista, wylać przed Bogiem nasze serce: „W każdym czasie Jemu ufaj, narodzie! Przed Nim wylejcie wasze serca” (Ps 62,9).
W letni czas, który przed nami, gdy wędrować będziemy górskimi ścieżkami lub brzegiem morza, możemy zapożyczyć schemat pieśni trzech młodzieńców (oni nie byli co prawda na spacerze, ale w piecu ognistym), którzy uwielbiali Boga (Dn 3):
„Błogosławcie Pana wszystkie dzieła Pańskie, chwalcie Go i wywyższajcie na wieki…” I mamy tu przywołane wszelkie moce, potęgi, żywioły: noce i dnie, światło i ciemności, morza i rzeki, deszcze i rosy, góry i pagórki itp.
A my co widzimy, co zauważamy, co podziwiamy jako dzieło Boga? Może warto spróbować wyśpiewać własny psalm opisujący chociażby piękno otaczającego nas świata.
Uwielbiaj Pana szmerze strumyka – chwal Go i wywyższaj na wieki
Uwielbiajcie Pana kwitnące łąki – chwalcie Go i wywyższajcie na wieki
Uwielbiajcie Pana kolorowe motyle – chwalcie Go i wywyższajcie na wieki
I nie trzeba być poetą, ale uważnym i wdzięcznym obserwatorem, by znaleźć powody do dziękowanie Bogu i uwielbiania Go.
Inny psalm natomiast może się stać podstawą dla naszego wylewania serca w dni chmurne, szare, trudne czy bolesne. Choćby ten (56):
„Zmiłuj się nade mną, Boże, bo czyha na mnie człowiek (bo jest mi źle, bo dotknęły mnie krzywdy i oszczerstwa, bo…)
Podnieś mnie, ilekroć mnie trwoga ogarnie (ilekroć upadam, ilekroć się boję, ilekroć jestem zagubiony…)”.
Tak, zachęcam do lektury psalmu 56, by z niego uczynić własną modlitwę na trudniejsze czasy. A zaprzyjaźnić się warto ze wszystkimi spośród 150 psalmów, w których odbija się całe miłujące Serce Boga i cały wachlarz uczuć, doświadczeń i przekonań serca człowieka.
Niech nasze wakacyjne wędrowanie, zwiedzanie, podziwianie świata stanie się też naturalną modlitwą skierowaną do Boga, który tak hojnie uposażył świat, w którym nas umieścił, uważnie wybierając najlepszy dla nas czas i miejsce.
s. Elżbieta