Biblijne migawki…

Dodano: 1lipca 2017 za karmel.pl

Mały płaszcz Samuela – szata naszej miłości

„O tego chłopca się modliłam i spełnił Pan prośbę, którą do Niego zanosiłam. Oto ja oddaję go Panu po wszystkie dni, jak długo będzie żył, zostaje oddany Panu. (…) Matka robiła mu mały płaszcz, który przynosiła co roku, gdy przychodziła wraz z mężem złożyć doroczną ofiarę”.

(1Sm 1,27-28; 2,19)

Ilekroć uczestniczę w karmelitańskich obłóczynach, zadziwia mnie, jak bardzo nowa szata zmienia osobę.  Obszerny, brązowy habit, z szerokimi i długimi rękawami, zakrywa cała sylwetkę, welon zasłania włosy, biała toka szczelnie okala twarz nadając jej mniszego wyrazu, a sama zainteresowana czuje się przez moment, jakby trafiła do kostiumowego przedstawienia sprzed wieków. Wszystko wydaje się duże, długie, nie do ogarnięcia. Najmocniej tego się doświadcza choćby przy pokonywaniu schodów, gdy wciąż trzeba myśleć, którą część habitu podnieść wchodząc, a którą schodząc, by się nie potknąć – zwykle u początku robi się to dokładnie na odwrót! Habit wydaje się naprawdę za duży i można się w nim prawie zgubić, czy zaplątać, gdy pierwsze razy próbuje się go ubrać, by zdążyć na poranne modlitwy. Tak, do habitu trzeba się przyzwyczaić, a w pewnym sensie, dorosnąć, naznaczyć go sobą, uczynić własnym. Brązowy habit, to jakby żyzna ziemia, w którą została zasiana nasza miłość. Potem nosimy go latami. Nikt co roku nie przynosi nam nowego habitu, jak Anna, która każdego roku przynosiła nową, większą szatę, dla Samuela. Rosła jej miłość, rósł jej syn, więc każdego roku, gdy przychodziła do świątyni, przynosiła nową, tkaną szatę.

My natomiast każdego roku odnawiamy nasze śluby. (…) Czytaj więcej

s. E.