Rozmaite tematy
Dodano: 15.04.2025
Za miesięcznikiem „W naszej rodzinie”
Chwalebny Krzyż Zmartwychwstałego Pana

Z karmelitańskiego zacisza znowu o Krzyżu…? Przecież o Krzyżu, dokładniej, o Krzyżowej Drodze, był cały marcowy artykuł…
Tak, pisałam poprzednio o bolesnym wymiarze krzyża – Jezusowego w Jerozolimie i naszego w codzienności życia. Tak też, w wymiarze bólu i cierpienia, postrzegano krzyż od wieków średnich. To XII wiek w Kościele zachodnim zapoczątkował mocny nurt zwany dolorystycznym, czyli, skupiający się właśnie na cierpieniu i śmierci Syna Bożego. Stało się to inspiracją dla licznych artystycznych przedstawień Jezusa umęczonego na krzyżu, a także zrodziło i ożywiło nabożeństwa pokutne takie jak: Droga Krzyżowa, pieśni pasyjne, Gorzkie Żale.
A jaki był początek czci oddawanej krzyżowi w chrześcijańskim świecie? Osobnym tematem byłaby obecność symbolu krzyża w kulturze i religijności przedchrześcijańskiej, gdzie oznaczał równowagę świata, kult słońca, ziemi, ognia czy powietrza. Ale ze względu na karę śmierci przez ukrzyżowanie, praktykowaną często w Imperium Rzymskim, był także znakiem hańby.
Tym jednak nie będziemy się tutaj zajmować.
Pierwsi chrześcijanie szanowali krzyż, lecz bardzo dyskretnie go używali – z jednej strony ze względu właśnie na jego hańbę i zgorszenie (śmierć na krzyżu została zakazana dopiero w 337 roku), a także ze względu na wciąż panujące prześladowania wierzących. Zamieniano go na inne, rozpoznawalne i czytelne dla chrześcijan znaki. Ryba (gr. ICHTYS) powstałe z pierwszych liter słów: Jezus Chrystus, Syn Boga, Zbawiciel. Kotwica – symbol ten wyrażał nadzieję na zbawienie, będące owocem mocnego trwania w wierze; zakotwiczenie łodzi życia w porcie wieczności, ufność wśród burz prześladowań. Częstym znakiem był także Trójząb, wskazujący na Trójcę Świętą, używany w symbolice cmentarnej na znak zbawienia przyniesionego duszy przez Śmierć i Zmartwychwstanie Chrystusa. Przywołać można także inne, powszechnie używane symbole, które przetrwały do dzisiejszych czasów: Pax Christi, Christos (XP), Dobry Pasterz, Alfa i Omega, Łódź i inne.
Byli jednak tacy, jak dla przykładu koptyjscy chrześcijanie, którzy naznaczali swoje ciało trwałym krzyżem wytatuowanym na prawym nadgarstku. Nie zaprzestali tego zwyczaju, nawet wtedy, gdy ten widoczny znak wystawiał ich na niebezpieczeństwa, ze śmiercią włącznie. Taki wytatuowany krzyż stawał się wyraźną deklaracją – jaka jest moja wiara, do kogo należę, kto jest moim Panem, a także miał zapobiegać pokusie ukrywania własnej wiary i chronić przed groźbą apostazji. Łatwo jest bowiem zdjąć krzyżyk z szyi, trudno natomiast usunąć tatuaż. Z pewnością ten niezmywalny i nieusuwalny łatwo znak przywołuje na myśl piętnowanie niewolników, które określało ich przynależność do konkretnego pana. To jakby echo słów, które Oblubieniec z Pieśni nad pieśniami kieruje do swojej Oblubienicy: „Połóż mnie jak pieczęć na twoim sercu, jak pieczęć na twoim ramieniu, bo jak śmierć potężna jest miłość….” (Pnp 8,6). Po pierwszych trzech wiekach prześladowań, gdy mocą edyktu mediolańskiego (313 r.) chrześcijanie otrzymali wolność wyznania, a sam Konstantym idąc do walki zobaczył na niebie znak krzyża i napis: „W tym znaku zwyciężysz”, znak krzyża stał się bardziej powszechny. Sam cesarz polecił umieścić symbole chrześcijańskie, szczególnie krzyż, na sztandarach swych wojsk. Wtedy też można było zacząć szukać drzewa krzyża. Sam krzyż jak i miejsce Chrystusowej męki na Golgocie nie były zapomniane przez pierwszych chrześcijan, lecz były niedostępne. W 132 r. po Chr. Cesarz Hadrian ukarał Żydów za powstanie Bar Kochby i postanowił zamienić Jerozolimę w miasto całkowicie pogańskie, budując przy tym na miejscu męki Jezusa pogańską świątynię ku czci Wenus. Oznaczało to automatycznie zakaz wstępu do tego miejsca dla żydów i chrześcijan, co uniemożliwiło kult krzyża. Dopiero po blisko dwustu latach, dzięki patronatowi cesarzowej św. Heleny, matki Konstantyna Wielkiego, odzyskanie relikwii krzyża stało się możliwe. Helena siłą swego autorytetu wpłynęła na usunięcie pogańskich budowli i umożliwienie prac wykopaliskowych. W 326 r. (bądź 320) odnaleziono 3 krzyże, w tym ten najważniejszy, na którym umarł Jezus Chrystus. Wtedy wybudowano tam Bazylikę „Ad Crucem” (Męki Pańskiej).
Ale już wtedy chrześcijanie wiedzieli dobrze, że krzyż to nie tylko narzędzie męki Jezusa, znak cierpienia i śmierci, ale to również symbol nadziei, zbawienia i triumfu życia nad śmiercią. To znak Jego nieskończonej i bezwarunkowej miłości. To zwycięstwo życia nad śmiercią. Wąska, ale wciąż otwarta brama do nieba. Wtedy też, w sztuce sakralnej Jezus pojawiał się raczej jako młodzieniec ze zwycięskim krzyżem w dłoni – znany do dzisiaj z wielkanocnych przedstawień. Baranek na Krzyżu. Zwycięski i chwalebny Pan, w kapłańskich szatach rozciągnięty na krzyżu – nie tyle cierpiący, co przygarniający wszystkich w swe ramiona, wznoszący wszystkich ku Ojcu. Nadto pojawiły się krzyże wysadzane szlachetnymi kamieniami. Używanie drogocennych kamieni, takich jak rubiny, szafiry czy diamenty, miało podkreślać świętość i niezwykłe znaczenie krzyża, a także symbolizować światło Bożej chwały. Stąd również wziął się zwyczaj zasłaniania Krzyża w okresie Wielkiego Postu, by zatrzymać się przy Męce Pana, zanim uradujemy się Jego Zmartwychwstaniem i pełnym zwycięstwem.
Rodzajów krzyża w przestrzeni chrześcijańskiej, jak mówią znawcy, mamy około… 400. Warto wymienić choć kilka, które dobrze możemy kojarzyć. Do najczęściej używanych przedstawień krzyża należą: krzyż łaciński – dwie belki złożone ze sobą w 2/3 wysokości belki pionowej; krzyż grecki – równoramienny, krzyż św. Andrzeja – w kształcie litery „X”; na takim bowiem apostoł poniósł śmierć; krzyż arcybiskupi – łaciński z dwiema poprzecznymi belkami; krzyż papieski – z trzema poprzecznymi belkami; krzyż jerozolimski – duży równoramienny z czterema mniejszymi, symbolizujący 5 ran Chrystusa; krzyż maltański – równoramienny z rozwidlonymi zakończeniami ramion, symbolizujący 8 błogosławieństw; krzyż w kształcie litery „T” (tau); krzyż prawosławny – z dodatkową małą ukośną belką, służącą skazańcowi za podporę nóg.
Dziś nie wypalamy sobie znaku krzyża na ciele. Niektórzy go tatuują. Większość wierzących nosi go jednak na sobie, wiesza nad drzwiami mieszkania, czy w innych miejscach. Jest to swoiste wyznanie wiary, jasna deklaracja tego, kto jest moim Panem, do kogo należę. Krzyż na szyi, to tak naprawdę krzyż na piersi, na sercu, w centrum człowieka, ogarniający go całego. Taki też powinien być znak krzyża czyniony dłonią: sięgający nieba i serca, ogarniający całą przestrzeń życia, zapraszający Boga w każdy jego zakamarek. Tak, krzyż jest znakiem: „…zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla nas zaś – mocą Bożą i mądrością Bożą” (1Kor 1, 23-24). By jednak otworzyć się na jego moc trzeba nam nosić go z wiarą i szacunkiem: na sercu, na dłoni – świadomy znak, a nie tyle jak banalna ozdóbka dyndająca np. u obu uszu czy tym podobne. Trzeba nam czynić ten znak z wiarą, szacunkiem, zwyczajnie, ale odważnie – nie redukować go do gestu w rodzaju „zawiązywania wstążeczki” na piersi lub dziwnego ruchu dłoni podobnego do odganiania motyla. Niech Krzyż ogarnia całe nasze życie – jego przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Trzeba nam do niego przylgnąć – by ten chwalebny Krzyż zmartwychwstałego Pana wyprowadzał nas z kruchości i przemijalności naszej egzystencji ku pełni życia bez miary, bez końca, wiecznego życia z Bogiem.
s. Elżbieta