Rozmaite tematy

Dodano: 15 luty 2023

Za miesięcznikiem „W naszej rodzinie”

Karnawał w niebie

 

Karmelitanka pisze o karnawale?! A cóż ona może o nim wiedzieć, tym bardziej, że wiele już lat spędziła za klauzurą Karmelu? Choć te, czy tym podobne pytania i wątpliwości mogą nasuwać się czytelnikowi, zdecyduję się jednak pisać o karnawale. Zachęcił mnie do tego kolejny wiersz mojej współsiostry Renaty, który oczywiście, w którymś momencie, zacytuję.

Potoczne znaczenie karnawału, to czas zabaw, żartów, tańców, przebieranek. Jego początki sięgają dziesięciowiecznych Włoch. Ówczesne zabawy służyły w dużej mierze zatarciu różnic społecznych i religijnych dzięki anonimowości wprowadzanej przez wymyślne stroje, kostiumy i maski. Był to ponadto czas wielkiej swobody, drwienia z władzy, bezkarności obyczajowej i zaniechania obowiązków. Dziś praktycznie karnawałem określamy czas już od Sylwestra do początku Wielkiego Postu. Ściślej, świętuje się go od Trzech Króli do wtorku przed Popielcem. Podobnie brzmiący w wielu językach wyraz pochodzi od łacińskiego zwrotu: carnem levare, czyli usunąć mięso. W karnawale zatem je się tłusto, słodko i obficie, by przygotować się do okresu Wielkiego Postu. W Polsce ten czas określany był też mianem Zapustów. Ściśle określony czas hucznych zabaw zrozumiały był wtedy, gdy Adwent był faktycznie okresem wyciszenia, skupienia, tęsknoty i oczekiwania na Jezusa, bez rozpraszania się na niczym i nikim innym. Tym bardziej Wielki Post był rygorystycznie przestrzegany w całym chrześcijańskim świecie, ze swoimi surowymi postami, bez mięsa, często bez nabiału czy też bez cukru. Teraz, dla wielu, nie istnieje już ta granica wyznaczająca i kończąca czas zabaw, tańców, przyjęć, które trwają, w różnych stylach, nieprzerwanie.

Zastanawia mnie, że w pisanych źródłach jednogłośnie określa się czas karnawału jako czas zabawy przed Wielkim Postem. Czas sytości przed zbliżającym się okresem wstrzemięźliwości, ograniczeń i postu. Takie jakby nasycanie się na zapas, najadanie się, póki można, także tym przysłowiowym pączkiem w tłusty czwartek. A przecież nasz zlaicyzowany świat nie przestrzega już żadnych postów, ograniczeń, chyba, że związanych z rozmaitymi dietami.

Dlaczego zatem karmelitanka podjęła się, z własnego zresztą natchnienia, takiego tematu? Bo i w Karmelu jest „karnawał”: są tańce, zabawa i radość. I jest to bardzo stara tradycja korzeniami sięgająca św. Teresy i jej nowopostwałych wspólnot. Jest to też tradycja powszechna, która przetrwała w karmelach różnych narodowości. Jawi się jednak znacząca różnica. Nie świętuje się dlatego, że niedługo trzeba się będzie odziać w wór, pokutować i ‘smucić’, ale dlatego, że jest wśród nas Jezus – Emmanuel, który przyszedł na świat.

Część popołudniowej modlitwy bożonarodzeniowego okresu jest przeznaczana na śpiewanie kolęd, potem procesyjnie, z Dzieciątkiem niesionym przez kolejne siostry, idzie się do refektarza, gdzie przy śpiewie oddaje się pokłon Nowonarodzonemu, a następnie jest czas na tańce… Z tą różnicą, że w centrum zawsze jest Jezus trzymany przez tę czy inną siostrę. To On jest źródłem radości, On gromadzi nas wokół siebie, uzasadnia taneczny wir pełen wdzięczności i miłości – jesteś z nami, Jezu, dziękujemy!

Srebrzysty pył na ziemi osiadł

Ktoś zdmuchnął z gwiazd podniebny kurz

Czy się tam spodziewają Gościa?

Kogoś kto jest, lecz przyjdzie znów?

 

Hej, hej tęsknoto ty stęskniona

Co wciąż spoglądasz w siną dal

Otwórz spragnione twe ramiona

Proś wszystkich, będzie w Niebie bal

 

Brzmią już niebiańskie instrumenty

Płynie w przestworza słodka pieśń

O tym, że Bóg po Trzykroć Święty

W maleńkim Dziecku ukrył się

Gdy myślę o tych znanych światowych karnawałach trwających po kilka dni, do tygodnia przed Popielcem (Rio de Janeiro, Wenecja…), które co prawda oszałamiają kolorem, dźwiękiem, wielością i różnorodnością kostiumów, masek, przebrań czy nowych tanecznych kroków – rodzi się we mnie kilka pytań: dla kogo i dlaczego takie nakłady sił i finansów, czy jest to faktycznie swobodna i do głębi radosna zabawa? Gdzie i co jest źródłem tej zimowej radości? Czy faktycznie rozmach, wesołość i żywiołowość tych kilku dni pozostaje na długo radosnym, pełnym pokoju wspomnieniem, czy raczej pozostaje jedynie mocno uszczuplony portfel i szpetny kac?

Żadną miarą nie neguję karnawału, ale chciałabym zawołać: bawmy się, bo Jezus przyszedł na ziemię, otworzył nam niebo, wybawił nas, pozostał z nami… Niech to uzasadnienie karnawału wzbudzi naszą kreatywność i gotowość na radosne świętowanie. Może to być przecież wizyta u dawno nieodwiedzanych znajomych (jak bardzo ostudziła społeczne więzi pandemia z jej ograniczeniami!), spotkanie przy dobrej kawie, pierniku czy lampce wina, z kolędami, śpiewami, tańcem, a jakże! Może to być zorganizowanie takiego spotkania u siebie, gdy świąteczna aura, u nas przecież trwająca do 2 lutego, wciąż jest obecna. A może warto postarać się nie tylko o choinkę, ale i o większą figurkę Dzieciątka Jezus, dla którego znajdzie się honorowe miejsce, choćby na stole, i wokół niego odbywać się będzie nasze karnawałowe świętowanie Bożego Narodzenia. Bo skoro i w niebie z tego powodu mają bal…

s. E