Przekraczając próg Karmelu nie kończymy wędrówki życia, jak myślą niektórzy, intensyfikuje się ona, gdyż wszystkie siły ukierunkowują się na jeden cel – zjednoczenie z Bogiem, który nas spotkał, zachwycił, zaprosił do głębszej przyjaźni z Sobą, by razem z Nim troszczyć się o dobro braci – docierać, mocą miłości, oddania i modlitwy, do wszystkich miejsc świata, zawierzać każde ludzkie serce, do którego częstokroć nie dotrze słowo, czy pomocna dłoń…

Anna Grzegorczyk

Wstęp

Zjednoczenie przeobrażające

 

Siostra Immakulata Adamska urodziła się 11 lipca 1922 roku w Ostrowie Wielkopolskim. Śluby zakonne złożyła 11 lutego 1950 roku w Karmelu Poznańskim. Brała udział w kolejnych fundacjach zakonnych: w Elblągu, w Gdyni-Orłowie i Bornem Sulinowie. Służyła ludziom ukrytym życiem i modlitwą, duchową posługą, jak również pracą pisarską. Jej dorobek pisarski jest ogromny. Wart wymienić tutaj chociaż niektóre pozycje książkowe: Święta Teresa od Jezusa, Krzak gorejący Kościoła. Święty Jan od Krzyża, Ukaż mi swoją twarz, Mądrość miłości. Rzecz o duchowości Edyty Stein, Światło rozumu i wiary. Duchowa droga Edyty Stein św. Teresy Benedykty od Krzyża czy Święta Edyta Stein. W dorobku s. Immakulaty Adamskiej przeważają pozycje dotyczące E. Stein: filozofki, karmelitanki, współpatronki Europy. Tę wielką postać portretowała w różnej skali: filozoficznej, duchowej czy egzystencjalnej. Była też pierwszą jej polską tłumaczką. Z inicjatywy s. Immakulaty zostały wydane w Polsce największe dzieła Edyty Stein: Byt skończony a byt wieczny, Kobieta. Jej zadanie według Natury i Łaski, Wiedza Krzyża, a także Dzieje pewnej rodziny żydowskiej i   Pisma zebrane w zbiorach: Światłość w ciemności, Z własnej głębi, Autoportret z listów.

Duchowa fascynacja Edytą Stein owocowała nie tylko obfitym dorobkiem na jej temat czy tłumaczeniami. Wpisywała się także w posługę myślenia s. Immakulaty. Toczone z nią rozmowy wielu przybywających do niej po „rady duchowe” jeśli nie wprost, to na pewno pośrednio, odwoływały się do pasjonującej ją Świętej. Również mój długoletni kontakt z s. Immakulatą w wieloraki sposób wiązał się z wymianą myśli wokół E. Stein. W dziesiątkach pytań zadanych jej przeze mnie wiele dotyczyło problemu rozwoju duchowego, prawdy, świętości, samotności czy miłości w odniesieniu do czasów współczesnych, do problemów człowieka uwikłanego w trudy własnej egzystencji i więzi społecznych. Jak pisze w oddawanej czytelnikom do lektury książeczce Sól ziemi. Rzecz o Edycie Stein, rozdziały ją tworzące „są wynikiem rozmów, wywiadów i przemyśleń dotyczących duchowej obecności E. Stein w dzisiejszym świecie”[1].

Dwie książki s. Immakulaty Adamskiej: Błogosławiona Edyta Stein (1988r.) i Sól ziemi (1997r.) będące podstawą niniejszego wydania dzieli prawie dziesięcioletni dystans pisarski. To znaczący czas, aby pewne przemyślenia dojrzały i wykrystalizowały się w postać, która świadczy o procesie intelektualnym i duchowym, który zachodzi w samej autorce. Nie śmiem wartościować rozwoju duchowego Siostry Immakulaty. Zamierzam jedynie wskazać z jak trudną do ujęcia materią zmierza się ona, próbując przybliżyć szerszemu odbiorcy biograficznie ujętą postać Edyty Stein i jej niezwykle subtelną, lecz skomplikowaną pojęciowo refleksję filozoficzną. Jak te zmagania odciskają się na portretowaniu Świętej, korygowaniu własnych poglądów i widzeniu problemów współczesnego świata.

 

Żywy portret

 

Zamierzenie to rozpoczyna od zarysu biograficznego E. Stein, który jest fascynujący   z uwagi na los konwertyty, w który się wpisuje, a w dodatku konwertyty żydowskiego, żyjącego w dramatycznym okresie historycznym obejmującym dwie wojny światowe. Oprócz tragicznych okoliczności historycznych w los ten wpisują się dramaty rodzinne wywoływane bardzo wczesną śmiercią ojca Edyty ( ona sama ma zaledwie dwa lata), pełnym poświęcenia życiem samotnej matki wychowującej ośmioro osieroconych dzieci, czy ich problemami związanymi z wyborami egzystencjalnymi i światopoglądowymi, w tym religijnymi.

Te fakty relacjonuje s. Immakulata przez odwoływanie się w trakcie pisania (lata 80. i 90.) do trudno dostępnych na gruncie polskim materiałów, pozyskiwanych drogą prywatną z Karmelu w Kolonii od s. Amaty Neyer, czy rozproszonych pism opublikowanych w języku niemieckim czy   niemieckich wydań jej dzieł (Werke, Bd.2 – Freiburg-Basel-Wien, 1962, Bd.6 – Louvain-Freiburg 1962, Bd.10, Freiburg-Basel-Wien 1983), wcześniej przez siebie tłumaczonych i wydanych w oficynie oo. Karmelitów Bosych w Krakowie (Pisma: Autobiografia t. I i Listy t. II, Światłość w ciemności, t.I i II). Czerpie je także z biografii Teresy Renaty od Ducha Świętego Edyta Stein, filozof i karmelitanka [2].

Obecnie dysponujemy szeroko rozbudowanymi biografiami E. Stein. Na ich tle szkice o Świętej pióra s. Immakulaty Adamskiej nie wyglądają imponująco od strony faktograficznej, pisane są jednak z wielkim wyczuciem i intuicją karmelitanki „zgłębiającej”   karmelitankę. S. Immakulata znakomicie opanowała metodę wczucia, fenomenologicznie opracowaną właśnie przez E. Stein. Nie rozpisywała się na temat jej filozoficznej odkrywczości, lecz ogarniała tę postać całościowo, próbując uchwycić przekazywany sens myśli i działania. Ten sposób wcielania się w opisywane postaci stanowi rys jej pisarstwa w ogóle, stąd szkice o świętych s. Immakulaty są „żywe”, przekonywujące, a portretowane postaci godne naśladowania i „wciągające”. „Wciągające” w drogę, którą przeszli, aby wraz z nimi pójść za Chrystusem. Stąd szkic biograficzny o E. Stein, mimo że brakuje w nim znaczących faktów z jej życia, posiada walory nie do przecenienia: nie jest nudny, lecz porywający, bo s. Immakulata wczuwa się w postać, która przecież wtedy, gdy zbiera do niego materiały nie jest nawet błogosławioną; zostanie nią, gdy skończy pisanie i swej książeczce będzie mogła nadać już tytuł Błogosławiona Edyta Stein (1987). Wydając natomiast Sól ziemi (1997) jej bohaterka nie jest jeszcze świętą, będzie nią bowiem od 1998 roku.

Biografię Edyty Stein skupia na węzłowych faktach, niezbędnych dla istotowo pełnego jej oglądu, które dotyczą kwestii drogi od wiary judaistycznej przez niewiarę aż do konwersji i dojścia do „radykalizmu ewangelicznego”; radykalizmu, który przygotowuje ją na „przyjęcie Krzyża” i poprzez niego zjednoczenie z Chrystusem i jego ofiarą na Krzyżu. To zjednoczenie jest ostatnim węzłem faktograficznym i najbardziej znaczącym momentem w przesłaniu, które niesie E. Stein dla każdego człowieka, jak i świata w ogóle. Syntetyzujące, życiowe fakty i posłannictwo E. Stein, pióro s. Immakulaty potrafi utrwalić nie tylko na papierze, ale i zapisać w naszych sercach i umysłach, bo wpierw były one „wczute” w „mądre serce” s. Immakulaty. Aby czytelników o tym przekonać zacytujmy końcowy fragment z jej Soli ziemi:

„Czy posłannictwo Edyty Stein wzbogaciło Kościół o nowe, oryginalne elementy? Idea pojednania zawarta jest w Objawieniu, ale Edyta odkrywa te jej wartości, które świat zatracił. Ukazuje rzeczywistość przebaczenia, moc cierpienia zastępczego i Chrystusowej krwi, także wielkość chrześcijańskiego uniżenia. Są to wartości istotne. Krzyżują się z duchem dzisiejszego hedonizmu nie chcącego nic wiedzieć o cierpieniu i śmierci, z racjonalizmem niezdolnym przyjąć idei poświęcenia za drugich, z ideologią autonomicznej samorealizacji nie liczącej się z prawdą o człowieku, którego najpełniejszy rozwój jest związany z miłością Boga i bliźniego w życiu i śmierci. Człowiek, Kościół i świat przetrwa wszystkie kryzysy, jeśli znajdzie się dziesięciu biblijnych sprawiedliwych, żyjących głęboko tajemnicą krzyża”.[3]

Swój wywód wzmacnia cytując E. Stein:

„Ci, którzy to rozumieją, muszą w imieniu wszystkich wziąć ten krzyż na siebie[4]”.

To posłannictwo Krzyża E. Stein, s. Immakulata opatruje własnym komentarzem:

„Tam gdzie Bóg i człowiek wzajemnie się spotykają – nie ma przemocy: jest wolna akceptacja. Suwerenny Bóg zawsze prosi o wolną odpowiedź, rzeczywistą decyzję – a nie jedynie o uległość czy pewność siebie. Odpowiedź Bogu jest uduchowioną wolnością o bezgranicznym zasięgu, którego E. Stein dogłębnie doświadczyła”[5] .

I znów ten komentarz wspiera mocnym przekonaniem Stein: „W dniu, w którym Bóg zyska nieograniczoną władzę nad naszymi sercami, zyskamy także nieograniczoną władzę nad Sercem Jego”[6].

Celowo przytaczam te oryginalne cytaty i komentarze do nich s. Immakulaty, aby zademonstrować jej specyficzną formę narracji, w której splatają się dwa głosy, czasami trudne do rozróżnienia. To właśnie ta specyficzna forma relacjonowania wątków biograficznych, ożywia prezentowaną postać, sprawiając, że jej portret jest żywy.

Stąd też pełne dramatyzmu i proroctwa jest zakończenie publikowanej książeczki, stanowiące – według s. Immakulaty – „ostatnie słowo” E. Stein : „Patrząc na przebyte doświadczenie dostrzega się, że wszystko służyło dobru, światło zrównoważyło ciemność. […] Ręka Boża uśmiercając, śmierć zamieniła w życie”[7].

W tym kontekście wiele biograficznych kwestii, które intrygują nadal badaczy, nie wnoszą zbyt dużo do pełnego wizerunku E. Stein, co więcej, „nowoczesne” od strony naukowej ich analizy nie pogłębiają portretu Świętej. Oczywiście nie chodzi tylko o tzw. sprawę Ingardena, do którego jeszcze wrócimy, czy sprawę „nocnej lektury” Księgi życia Św. Teresy z Avila, ale np. o węzłowy dla ujęcia pełnego wymiaru życia Świętej moment aresztowania i jego konsekwencje. S. Immakulata przedstawia go oszczędnie od strony faktograficznej i splata z eschatologiczną interpretacją, czyniąc z niego finalne rozwiązanie dla świętości E. Stein, ukoronowane męczeństwem na wzór Chrystusa:

„Los s. Teresy Benedykty od Krzyża splata się z losem jej narodu. Cztery lata względnego spokoju w Karmelu echteńskim pozwoliły jej przygotować się duchowo do spełnienia swej misji. Gdy kończyła opracowywać jubileuszową książkę o św. Janie od Krzyża, antysemickie „prawa” okupanta w Holandii stawały się coraz bezwzględniejsze. Rzekomo powodem był konflikt powstały z powodu ujęcia się biskupów holenderskich za prześladowanymi dziećmi katolików pochodzenia żydowskiego. W 1942 r. prześladowania osiągnęły przerażające rozmiary. Episkopat holenderski wystosował list do Komisariatu Rzeszy, wstawiając się masowo za aresztowanymi Żydami-katolikami. List wywołał jeszcze cięższe represje. W odpowiedzi we wspólnym liście pasterskim biskupi wezwali chrześcijan do modlitwy za doświadczanych i zagrożonych. Okupant odpowiedział masową wysyłką Żydów-katolików do obozów zagłady.

Teresę Benedyktę uprowadzono z Karmelu wraz z jej rodzoną siostrą Różą w niedzielę 2 sierpnia 1942 r. Aresztowanych przerzucano przez różne obozy zbiorcze, aż po Westerbork; 7 sierpnia deportowano do Oświęcimia, gdzie ich zagazowano. W swoim sprawozdaniu werbista o. Hopster pisze: „Z oświadczenia szefa rządu Schmidta wynika, że zakonnicy i zakonnice zginęli in testimonium fidei[8].

Te suche fakty biograficzne otrzymują pod piórem s. Immakulaty mocną wykładnię scalającą całość życia i twórczości E. Stein:

„Oddać życie w imię krzyża za pokój i braci, czy to życiowa klęska? Nie: wolność miłości. <Bo miłość to coś najbardziej wolnego, co tylko istnieje>. <Czy ta śmierć nie ma w sobie czegoś z boskiej wolności, z jaką Jezus Chrystus skłonił na krzyżu głowę>[9] – pyta Edyta, kontemplując Jana od Krzyża. Śmierci nikt nie improwizuje, jest ona koroną całego życia, zwieńcza jego poszczególne akty” [10].

Interpretacja tego biograficznego węzła przez s. Immakulatę (przeplatana słowami E. Stein i św. Jana od Krzyża) jest odważna, przekonywująca i – nie waham się powiedzieć – z natchnienia Ducha Świętego. Chwyta wszystkie dotychczasowe wątki z życia E. Stein i wydobywa istotę jej przesłania, a zarazem wskazuje na wybranie przez Boga, nadając   tej konkretnej egzystencji sens ostateczny:

„Ostatnie słowo? Wiąże się ono z fundamentalnym problemem pojednania: z pogłębioną świadomością istnienia zła i miłosierdzia Boga, który wszelkie zło przezwyciężył. Dlaczego zło? – jedynie On może odpowiedzieć. On je dopuszcza i Sam siebie objawia w krzyżu niezawinionego cierpienia. Droga do Boga i do wielkości człowieka prowadzi przez pokorne przyjęcie Bożego daru poniżenia i uniżenia. S. Teresa Benedykta całym sercem weszła w tę tajemnicę. Świadoma dawnego grzechu niewiary i niczym nie zasłużonego miłosierdzia Boga czuła się zawsze grzesznicą wyniesioną do godności oblubienicy Baranka.”[11]

Zauważmy, iż w cytowanym fragmencie nie tylko mówi Stein, mówi też niejako skryta za nią s. Immakulata. To nie tylko sygnalizowany już charakterystyczny rys jej pisarstwa, ale zarazem ciągłości karmelitańskiego przesłania i pokory, aby usuwać w cień swoje „ja”; skrywać się, aby wybrzmiały kwestie zasadnicze, a przede wszystkim, aby przemówił Bóg[12]. I w tym też duchu przebiega interpretacja finału życia E. Stein przedstawiona przez s. Immakulatę.

Natomiast kwestia „opuszczenia” zakonu w Echt przez E. Stein i jej deportacji „męczy” na różne sposoby wnikliwych badaczy wolnych od błędów nienaukowego biografizmu czy psychologizowania, które można by zarzucić s. Immakulacie. Bardzo wymowny jest, na przykład, komentarz R. Ingardena do tego zdarzenia: „Mogły siostry jej nie wydać gestapo i nic by się nie stało”. Scena „wydania” Edyty porównywana jest przez Ingardena do wydania Jezusa przez uczniów w Ogrodzie Oliwnym[13].

Przywoływane „zdarzenie biograficzne” dostarcza materiału do filozoficznego rozważania problemu J. Kopani i prowokuje go do komentarza etycznego: „kto to jest bliźni”. Nawiązując do przemyśleń E. Stein dotyczących bliźniego[14], zapytuje on:

„Czy widziała bliźnich w tych, którzy zbliżyli się do niej, w klasztorze karmelitańskim w Echt, by ją zabrać do obozu zagłady? Czy widziała bliźnich w tych, którzy zbliżyli się do niej w niemieckim obozie w Auschwitz, by ją wtrącić do komory gazowej? Jeśli modliła się za nich, to ona była ich bliźnim; oni jej bliźnimi nie byli. W takich sytuacjach jedynym, co człowiek może zrobić dla swojego oprawcy, jest modlenie się za niego. Zapewne tylko niewielu jest do tego zdolnych. Jeśli Edyta Stein modliła się za swoich wrogów, to znaczy, że była zdolna do heroicznej miłości bliźniego”[15]. I mimo wywodu, iż nieprzyjaciel nie jest bliźnim, J. Kopania skłonny jest przyjąć kategorię sumienia[16] jako rozstrzygającą dla odpowiedzi na kwestię „kto jest bliźnim?, pod warunkiem, iż będzie to sumienie przemienione w odniesieniu do Boga. Bo – jak argumentuje J. Kopania: „każdy może być bliźnim – albo dzięki własnemu sumieniu, albo dzięki sumieniu drugiego człowieka. Bycie bliźnim jest więc powinnością moralną w dwu wymiarach – powinnością bycia bliźnim dla drugiego człowieka i powinnością czynienia bliźnim tego, kto sam z siebie nim nie jest. W ten właśnie sposób rozumieć należy głęboką tezę, że człowiek jest powołany do uczestnictwa w Boskim dziele zbawienia[17].

Bardzo głęboki i filozoficznie przekonywujący wywód J. Kopani w swej konkluzji właściwie nie wykracza poza przytoczony wcześniej dwugłos E. Stein – s. Immakulata. Dla nas natomiast ważne jest to, że ta ostatnia –„nieuczona karmelitanka” i „nieuczony filozof” (jak o sobie często mówiła[18]) niejako w lot, bez dyskursu naukowego, przekazuje myśli, które intuicyjnie odkrywa i „rozeznaje z Ducha Świętego”. Zarówno jej imię zakonne – Immakulata od Ducha Świętego, jak i mistyczne ugruntowanie na takie poznanie pozwala. Wszak twierdzi się, że mistyka jest spontaniczną fenomenologią, a więc bliska jest filozofii opartej na intuicji i doświadczeniu, w tym wczuciu. To że E. Stein była „uczonym filozofem” i karmelitańską mistyczką jednocześnie, nie wymaga komentarza[19]. Jeśli przyjmiemy tezę o powiązaniu fenomenologii i mistyki za przekonywującą, to możemy powiedzieć, że E. Stein pod piórem „nieuczonej karmelitanki” zyskuje nie tylko żywy portret, ale portret istotowo malowany, bez dociekań i analiz przeprowadzanych z naukowej, racjonalnej i ludzkiej zarazem perspektywy.

 

Gorący żar                              

 

Biografia E. Stein w interpretacji s. Immakulaty nabiera waloru ogólnego. Ilustruje niejako drogę człowieka kroczącego przez życie; człowieka znajdującego się w różnych sytuacjach wyboru, w tym często w sytuacjach kryzysowych. Na faktach biograficznych swej bohaterki próbuje ona zarysować postawy modelowe, które zajmuje człowiek; np. młody wchodzący w życie – ambicja, sukces, sława; przechodzący kryzys światopoglądowy – w tym tradycyjnej wiary aż po „totalną niewiarę”; borykający się z depresją i kryzysem wewnętrznym, czemu towarzyszy „zamęt”, „ciemności”, kompletna niemoc”. Określając postawy w „sytuacji bez wyjścia”, wskazuje też na te, które ten bolesny kryzys twórczo przezwyciężają i powodują przemianę człowieka, jego dojrzewanie aż do odrodzenia i heroizmu włącznie.

Szczególnie w rozdziały Spełnienie w wierze i Etos powołania karmelitańskiego przywołując konkretne doświadczenia E. Stein, stanowią jednocześnie próbę mówienia s. Immakulaty własnym głosem do każdego człowieka, współczesnego w szczególności, nie ukrywając, że nie każdego stać na takie wybory, jakie  stopniowo czyniła E. Stein; wybory, które po kryzysach były podporządkowane woli Boga, a więc nie przypadkowe; stąd były one – w ostatecznym rozrachunku – dobre.

Immakulata pisze wprost, bez naukowych „zaciemnień” i ludzkich sentymentów, że to Bóg związał E. Stein z jej posłannictwem, które zostało przez nią z ufnością podjęte. Stąd „Stanowi ona przykład postawy człowieka w sytuacji <bez wyjścia>. Łaska posłannictwa uzdolniła ją do podporządkowania mu całego życia. Choć w końcowym efekcie stała się przyczyną jej osobistej klęski, przecież upodobniła ją do Ukrzyżowanego, co jest jej największym zwycięstwem nad sobą i najczytelniejszym świadectwem prawdziwości jej przesłania”[20].

Uogólnienie biografii Stein metodą wczucia i wiązania karmelitańskich stopni rozwoju duchowego pokazuje wzrost duchowy jako proces oczyszczania. O. Serafin Tyszko uważa, że „karmelitańskie oczyszczanie” ma wiele wspólnego z „radiograficznym prześwietlaniem. Pod takie prześwietlanie podpada, według niego, „radiografia św. Jana od Krzyża”, w której zapisany zostaje „najbardziej pedagogicznie mądry przykład”.

Oto on: „patrz, wyciąłeś świeży kawałek drewna z drzewa, solidne, mocne drewno, aż gra, jakby tętni świeżością. Spróbuj to teraz wsadzić do ognia. Co się dzieje? Syczy, jakieś bąble lecą, coś trzaska i teraz wyciągnij to – ciemny, osmolony kawałek drewna. Ty jesteś tym kawałkiem po wstępnym nawróceniu, kiedy łaska Boża zaczyna w tobie odkrywać cały ukryty świat starego człowieka, którego się nawet nie domyślałeś. No i co, teraz chcesz skończyć? Bardzo nieprzyjemna robota. Pozwól, niech to się dopali do końca, niech ogień Ducha Świętego dalej działa, bo jeśli pozwolisz, żeby Duch Święty wypalił z ciebie cały żużel, zobaczysz, co się dzieje na końcu. Ten kawałek drewna do głębi przepalony staje się żarem i o to chodzi”[21].

Ten karmelitański żar – gorejący płomień jednoczącej miłości, to również efekt rozwoju duchowego i E. Stein, i s. Immakulaty, i każdego, kto idzie wskazywaną w ich życiu i twórczości drogą.

 

Kobieta i płeć

 

Na osobną uwagę zasługuje szkic Żadna kobieta nie jest tylko kobietą, a to ze względu na aktualność feministycznej i genderowej problematyki, w której zaczynają pojawiać się odniesienia do dzieł E. Stein jako ją inspirującej. Szczególnie tytułowe hasło, będące cytatem z odczytu E. Stein o etosie zawodów kobiecych wygłoszonym w Salzburgu w 1930 roku [22] taką pożywkę daje i bywa – jak sądzę – interpretacyjnie nadużywane. Przytoczmy zatem je w szerszym kontekście, w którym się pojawia w książeczce s. Immakulaty:

„Żadna kobieta nie jest tylko <kobietą>; każda odznacza się właściwymi sobie cechami i uzdolnieniami, wcale nie mniejszymi od mężczyzny i może dzięki temu wykonywać pracę artystyczną, naukową, techniczną itd. Uzdolnienia indywidualne mogą się zasadniczo kierować ku każdej dziedzinie, nawet dość odległej specyfice kobiecej i ku zawodom niekobiecym”[23].

Komentarz do tego cytatu jest rozległy i zahacza o wiele wątków biograficznych, wskazujących na przykład na dojrzewanie emancypacyjnych poglądów E. Stein; zawiera również odniesienia do trudności w karierze naukowej Stein z uwagi na „, bycie kobietą”. Wiąże też wątki fenomenologiczno-teologiczne, z perspektywy których widoczne staje się istotowe wydobycie nie tylko cech kobiecości, ale i męskości jako wzajemnie się dopełniających i – co ważne – podporządkowanych istocie człowieczeństwa. Stąd uzasadnione staje się sparafrazowanie myśli Stein: „Żaden mężczyzna nie jest tylko mężczyzną”.

To w człowieczeństwie, mimo różnic natury biologicznej, społecznej i kulturowej mężczyzna i kobieta stają się równi przed Bogiem. Nie ma potrzeby w tym miejscu szerzej rozwijać tego zagadnienia, wystarczy wskazać, że analizy E. Stein i ich prezentacja przez s. Immakulatę pokazują równość człowieczeństwa kobiety i mężczyzny, ich „biblijne partnerstwo” , różnice ich natury (w tym płci) oraz historyczne warunkowania i deformacje ich wzajemnych relacji. To co jest w dziele E. Stein i komentarzu s. Immakulaty dla nas ważne sprowadza się do wyraźnego określenia horyzontu odniesienia dla „bycia kobietą” i dla „bycia mężczyzną”, niezależnie od wszystkich różnic i podobieństw. Jest to horyzont Transcendencji wyznaczany przez wiarę. Jak pisze s. Immakulata: „Już w czasie poszukiwania prawdy [E. Stein] zrozumiała , że szuka Boga i chce się rozwijać według Jego zamysłu”; i dalej: „należy więc zbadać w świetle wiary własne predyspozycje i Boże wezwanie”[24] . Wypowiedzi E. Stein wyraźnie wskazują, że w ewolucji swej filozoficznej i życiowej drogi rozum podporządkowuje wierze, ćwiczy go w posłuszeństwie i posłudze Bogogu; że w wierze rozum Mu ofiarowuje (por. jedną z etymologii credo); że swej drogi człowiek nie wybiera dowolnie, bo prowadzi go po niej Bóg. E. Stein wprost pisze: „Kto chce doprowadzić do prawdziwego rozwoju indywidualności, musi dojść do zawierzenia Opatrzności Bożej, gotowości rozeznania Jej znaków i pójścia za nimi”[25]. Dlatego idąca za E. Stein i Bogiem s. Immakulata powie:

„Jak ma się wiara do pełnego emocji wnętrza człowieka, gdy odczuwa on ciężar i paradoks uczuć sprzecznych, wybiera absurd jako konieczność i pragnie rozumem okiełznać żywioł namiętności? Dalsze rozpatrywanie kobiecego wątku w życiu i dziełach Edyty Stein ograniczymy wyłącznie do tego tematu. Ucieleśnia ona w swej osobie – jakby w symbolu – nie tylko prądy, porażki i zwycięstwa swojej epoki, ale również naszą walkę wewnętrzną o duchowe, społeczne i polityczne ideały; słowem o wizję nowego świata zbudowanego na wzajemnej miłości i służbie”[26]. W takim postawieniu problemu znajdujemy wyjaśnienie ewolucji poglądów Stein względem kwestii kobiecej, wprowadzanie przez nią korekt do wcześniejszych poglądów z uwagi na doświadczenie życiowe, jak i budowanie na tych poglądach wizji świata. Podkreślmy – w oparciu o swój rozwój duchowy i o „miłość i służbę”.

Już te przytoczone poglądy E. Stein nie uprawniają – jak sądzę – do wyciągania inspirujących wniosków dla współczesnych tendencji feministycznych czy genderowych. Nie miejsce tu na dyskusje w tym względzie, lecz uczciwość badawcza każe upomnieć się o należyte odczytanie dorobku E. Stein. S. Immakulata bez wielkich naukowych podpórek mówi wprost, że „Wielu będzie zapewne trudno przyjąć <pobożne> wnioski Edyty”, ale nie można przecież tak ich naginać, aby czynić z nich wsparcie dla współczesnego feminizmu czy ideologii gender[27]. Chyba że się przyjmie, że  ideologie te stanowią zaczyn dla chrześcijaństwa i rozwoju duchowego. Stąd z wypowiedzi E. Stein: „u świętych mężczyzn spostrzegamy kobiecą delikatność i dobroć oraz prawdziwie macierzyńską troskę o powierzone dusze. Natomiast święte kobiety odznaczają się męską śmiałością, sprawnością i zdecydowaniem” [28] nie można wyciągać genderowych wniosków o płci kulturowej, ponieważ jest ona wyrwana z szerszego kontekstu, w którym wyraźnie mówi się o wzajemnym i służebnym poddaniu się zróżnicowanych od strony natury mężczyzny i kobiety oraz unifikujących się w jednym dla nich człowieczeństwie – Bogu. Oddanie to wiąże się z naśladowaniem człowieczeństwa Chrystusa, a zarazem upodabnianiem się do Niego, który „stapia w sobie wszelkie zalety natury męskiej i kobiecej, i oczyszcza ich słabości – wierny naśladowca Pana będzie się z Jego pomocą coraz bardziej wyzwalał z ograniczeń własnej natury i ją przekraczał”[29]. Dopiero po tych słowach następuje fraza mówiąca o dodaniu niejako pozytywnych cech męskich do kobiecych świętych kobiet i pozytywnych cech żeńskich do męskich u świętych mężczyzn. Wiąże się to z upodabnianiem do Chrystusa, jak i z przekraczaniem natury człowieka i wyzwalaniem jednocześnie z ograniczeń biologicznie i kulturowo determinowanej płci. Uważne też przestudiowanie wypowiedzi E. Stein w tym zakresie wskaże wyraźnie „pobożny” kierunek ich interpretacji, mający u podstaw zasadę antropologii tomistycznej: anima forma corporis – harmonii między duszą i ciałem[30]. Ona właśnie nadaje personalistyczny rys antropologii teologicznej E. Stein i jej poglądom w kwestii kobiecej. Naruszenie tej harmonii decyduje o eksponowaniu problematyki cielesności; o „przewadze ciała nad duszą”, czyli o zaburzeniach tożsamościowych w obrębie szeroko pojmowanej płci – biologicznie-kulturowo zdeterminowanej. Stąd problematyka genderowa nie może zyskać wsparcia od strony myśli E. Stein, chyba że za cenę nadużyć w pomysłowej eksplikacji. Wtedy to, jeśli w toku dowodowym przyjmie się jako jedną z przesłanek stwierdzenie: „u świętych mężczyzn spostrzegamy kobiecą delikatność i dobroć oraz prawdziwie macierzyńską troskę o powierzone dusze. Natomiast święte kobiety odznaczają się męską śmiałością, sprawnością i zdecydowaniem” , to wyprowadzić można wniosek, że geje i lesbijki są osobami świętymi. Nie sądzę jednak, żeby taki dowód był uprawniony na gruncie nauki o kobiecie i szerzej – antropologii teologicznej E. Stein, w której kwestii wiary nie traktuje się jako ideologii i w której zwalcza się tzw. błędy modernizmu[31].

Dlatego też do pomysłowego pomyślenia jest zmiana modlitwy Ojcze nasz na Matko nasza, któraś jesteś w Niebie, czy zastąpienie drugiej Osoby Trójcy Świętej – Syna Bożego, Córką Bożą do pomyślenia też jest odwrócenie   zaślubiny mistycznych tak, że Kościół będzie Oblubieńcem, panem młodym, a Chrystus panną młodą[32]. Zauważmy jednak, że wówczas nie będziemy modlić się po chrześcijańsku, lecz na gruncie jakiejś ideologii religijnej – ideologii opartej o ludzkie aspiracje, a nie Prawdę Objawioną, której znalezienie było celem trudnej drogi szukania Boga przez E. Stein.

W tym momencie możemy odwołać się do znakomitego wyjaśnienia kwestii kapłaństwa kobiet dokonanej przez C.S. Lewisa. Na początku swego wywodu przytacza on rozmowę bohaterów powieści Duma i uprzedzenie Jane Austin:

„- O wiele bardziej lubiłabym bale – powiedziała Karolina Bingley gdyby się inaczej odbywały… O ileż byłoby rozsądniej zastąpić tańce konwersacją.

– Byłoby to bardzo rozsądne, kochana siostrzyczko – odpowiedział jej brat – niemniej mało przypominałoby bal”[33]. Możemy zatem – według Lewisa – i to stosując rozumowe argumenty, wymienić kapłaństwo mężczyzn na kapłaństwo kobiet, zacząć się modlić do Boga płci żeńskiej, tylko że to już nie będzie Kościół chrześcijański[34].

 

Samotność, wybór, wiara

 

Samotność towarzyszy człowiekowi od zawsze. Można wręcz powiedzieć, że stanowi ona conditio humana. Od zawsze też wobec tego egzystencjału człowiek zajmował postawę aprobatywną jak i negatywną. Szczególnie współczesny człowiek ma „dylematy z samotnością”. Mówi się wręcz, że „samotność jest trądem naszych czasów” ( bł. Matka Teresa z Kalkuty). Problemowi samotności i towarzyszącej jej wyborom, szczególnie w perspektywie wiary poświęcone są szkice: Spełnienie w wierze , Samotność i Nieustanne nawracanie siebie.

Zarówno E. Stein, jak i s. Immakulata problem samotności rozważają i życiowo zaświadczają upatrując w samotności szansę głębokiej przemiany wewnętrznej. W tym rozumieniu samotność jest błogosławiona, gdyż paradoksalnie pozwala odnaleźć Boga i ludzi. Gdy jednak nie służy tej przemianie staje się przekleństwem i na ludzi zamyka. W dwugłosie s. Immakulaty i E. Stein wybrzmiewa ten biblijny paradoks przekleństwa i błogosławieństwa samotności. Zniesienie tego paradoksu – jak zgodnie twierdzą – to odkrycie takiego punktu ludzkiego życia, „w którym zrozumiałe stają się sprzeczności, a nawet harmonijnie się uzupełniają, uciszając ludzkie tęsknoty przez prawdziwe spełnienie”. Takim punktem jest wiara, bo – jak wprost mówi E. Stein:

„Wiara pomaga otworzyć się na wewnętrzny duchowy rozwój, znaleźć jego formę zewnętrzną zgodną z wewnętrzną, w której można wzrastać, nie tracąc naturalnego kierunku. W ten sposób osiąga się doskonale człowieczeństwo, będące czystym efektem wyzwolonej i przemienionej mocą łaski natury. Wówczas pójście nawet za pragnieniem serca nie stanowi niebezpieczeństwa, gdyż ludzkie serce weszło w Boże Serce i pulsuje jego rytmem. Śmiała wypowiedź Augustyna: «Kochaj i czyń co chcesz» może więc stać się tutaj wytyczną w kształtowaniu życia”[35].

Za taką interpretacją nie tylko kryje się „cała” Edyta Stein, ale i s. Immakulata, która w wielokrotnie w rozmowach ze mną podkreślała, że życie toczy się w rytmie wyborów, co stanowi wyzwanie, próbę, niejako sprawdzian, ale i znaczną trudność dla człowieka. E. Stein – według niej – „potrafiła dobrze wybierać” , co nie znaczy, że jej wybory nie były niekiedy dramatyczną decyzją. Komentując je, ujawnia też niejako swoje wybory i decyzje: „prawdziwa samotność prowadzi zawsze do wspólnoty. Sam Bóg jest samotnością i jednocześnie wspólnotą – Trójcą Osób przenikających się w niewyobrażalnej miłości. Człowiek jest stworzony na Jego obraz, więc i w jego życiu samotność i wspólnota warunkują się i współkonstytuują. Napięcie między samotnością a wspólnotą, przekleństwem i błogosławieństwem zmusza właśnie człowieka do wyboru. Jeśli stanie się dyspozycyjny wobec Boga, wejdzie do wspólnoty z Nim i z innymi”, ma szansę   osiągnąć „spokój wyciszający duchowe burze, a jest to pokój duchowy.   Tę drogę do „pokoju duchowego” można prześledzić i w spuściźnie E. Stein i s. Immakulaty. S. Immakulata często podkreślała, że życie człowieka toczy się według „duchowego wahadła” – od „wyżu do niżu”, stąd nie należy zamartwiać się, gdy „pochwyci nas niż” (samotności, depresji, smutku), bo na widnokręgu widać już „światełko”, „wschodzi wyż”. Problem tego wahadła znakomicie ilustruje odwołując się do korespondencji Edyty Stein i R. Ingardena:

„Moja wiara w przyszłość jest Panu znana. Nawet jeśli jestem czasem bardzo zmęczona i wydaje mi się, że presja zaistniałej sytuacji jest wręcz nieznośna, nie daję się zwieść podobnym nastrojom i ufam, że nadejdą lepsze czasy, a wraz z nimi wróci mi energia”[36] i dalej:

„Wcale nie czuję się zmęczona, jestem pełna radości, której nie są w stanie zmącić żadne «ludzkie» zmiany nastroju. Piszę Panu o tym, ponieważ kiedyś widział mnie Pan przez cały wieczór w stanie takiego zniechęcenia, że do dziś się tego wstydzę”[37].

„Ta sumiennie kontrolowana huśtawka nastrojów – komentuje s. Immakulata – towarzyszy jej przez cały 1917 r., przygotowując grunt pod wydarzenie życia: utratę ukochanego profesora Reinacha, poległego na froncie we Flandrii w listopadzie 1917 r. i doświadczenie mocy krzyża. Otrzymując niemal co miesiąc wiadomości o poległych kolegach, zdziwiona zadawała sobie pytanie: <Jak to właściwie jest, że sama jeszcze żyję?>”[38]

W jakich zatem okolicznościach można znieść swoją samotność?, jak nie stracić sensu życia?, jak utrzymać poczucie własnej tożsamości? – takie pytanie skierować można do obu naszych bohaterek.

„Owo uczucie absolutnej bezsilności jest czymś, z czym zbyt trudno mi się pogodzić. […] Ale widocznie trzeba sobie bardzo dobitnie uświadomić swoją bezsilność, żeby zostać uleczoną z naiwnej, bezgranicznej ufności w swoje <chcieć» i «móc>, jaką żywiłam przedtem”[39].

Za słowami tymi kryje się już świat wiary religijnej i doświadczenie mocy krzyża. Stąd osobiste i ogólne zdarzenia – zdarzenia wojenne, chce odczytać w świetle religijnym. To zbliżenie prowadzi jednak do wielkiego przełomu w myśleniu E. Stein. Stabilny świat uczuć, rozumu i wartości zachwieje się. Jak pisze s. Immakulata: „Runęło wszystko, co ceniła i kochała”.

W tym momencie wkraczamy na grunt bardzo osobistych, intymnych doświadczeń Edyty Stein, ale doświadczeń związanych z wielką wartością miłości, która w sposób zdecydowany rzutuje na nasze życiowe wybory, w tym na wybór samotności. Przybliżenie w tym względzie relacji Ingardena i Stein, relacji owianej licznymi niedopowiedzeniami i swego rodzaju tajemnicą, czytelnik znajdzie w niniejszej publikacji. Nas interesuje uogólnienie tej sytuacji na wybory, które czynimy w sytuacjach kryzysowych, gdy stabilny dotąd świat ulega rozbiciu, gdy następuje „egzystencjalne zamieszanie”, gdy próbuje się bronić swego status quo, gdy musimy dokonać kolejnego wyboru, który jest swego rodzaju „skokiem nad przepaścią”. Emocjonalnie i życiowo skomplikowane sytuacje można jedynie – jak nas pouczają E. Stein i s. Immakulata – rozwiązać w perspektywie wiary, przez odniesienie ich do „zamysłu Bożego”. S. Immakulata pisze: „Wewnętrzne zmagania nauczyły Edytę sztuki nad sztukami, którą niewielu pojmuje, a jeszcze mniej realizuje: umiejętności zaakceptowania i przetrwania poniżenia. To mało uznane prawo życia wewnętrznego – jak sama stwierdza – „odrodziło” ją:

„Mogę mówić o <odrodzeniu się> w najgłębszym tego słowa znaczeniu. Jednak to nowe życie tak ściśle się wiąże z przeżyciami ostatniego roku, że w żaden sposób nie uwolnię się od nich; będą dla mnie zawsze najżywszą teraźniejszością[40]. Nie traktowała ich już jako nieszczęścia, bo stały się one częścią tego, co jest dla niej było najcenniejsze.

W interpretacji związku E. Stein i R. Ingardena, biograficznie ciekawym, interesuje nas i zaskakuje zarazem, coś o wiele głębszego. Mianowicie ten heroiczny gest Edyty w stosunku do Ingardena – gest wybaczenia i nie zerwania przyjaźni po – nazwijmy to po imieniu – zdradzie ze strony Ingardena; jeśli to za mocne określenie to powiedzmy: duchowej zdradzie, a więc o wiele boleśniejszej. W tych okolicznościach Edyta postanawia żyć samotnie. Czy jest to decyzja z konieczności czy jest to świadomy wybór   samotności?” S. Immakulata stwierdza jednoznacznie:

„Edyta Stein znalazła we własnym wnętrzu klucz do ukrytych drzwi boskich energii i twórczej samotności. Uczyła się bolesnego uwalniania własnej natury od egoizmu i koncentrowania na sobie, od upodobania w formach i obiektach dotykalnych. Przekroczyła lęk przed opuszczeniem świata doświadczeń zmysłowych i psychicznych, utwierdzających ją kiedyś w przekonaniu o samowystarczalności. Wraz ze znalezieniem kierunku dążeń odkryła też sens życia. Stała się bardziej <ludzka>”[41]. Można wręcz powiedzieć, że E. Stein stosuje się do stoickiej zasady primum vivere deinde philosophari: „W każdym razie przez te ostatnie lata dużo więcej żyłam niż filozofowałam. Moje prace są zawsze jedynie odzwierciedleniem tego, czym zajmowałam się w życiu, bo jestem już tak skonstruowana, że nie mogę się obyć bez refleksji”[42] – napisze E. Stein do Ingardena. S. Immakulata skomentuje ten list bardzo wymownie, dokonując jednocześnie autoprezentacji:

„Jej szczere odkrywanie przed tymi, którzy do niej przychodzili, własnych doświadczeń, czyniło spotkanie z nią jedynym w swoim rodzaju przeżyciem. Szła po swojej drodze samotna, lecz ktokolwiek przed nią stanął, znajdował w niej pomocnika i towarzysza”[43].

 

Miłość , prawda i wolność   

 

Otwartość dla drugich powoduje przyciąganie do siebie. To psychologiczne uogólnienie w biografii E. Stein, rozumianej jako związek myślenia i działania, nabiera znaczenia duchowego, bowiem związane jest z twórczym przeobrażeniem samotności, które ukonkretnia się w powołaniu karmelitańskim. Bowiem powołanie karmelitańskie osadzone w tradycji Zakonu odkrywa „źródło życia”, a to odkrycie zaś wiąże się z przekroczeniem absolutnej granicy poznania. Szkice Miłość i Wolność w życiu i refleksji teologicznej odkrywają tę drogę duchową i filozoficzną zarazem drogę w życiu i dziele E. Stein. S. Immakulata pisze:

Stein „Dostrzega <absolutną granicę, której zrozumienia człowiek nie jest w stanie przekroczyć> o własnych siłach, jak w przypadku jej matki. Dlatego jest również wyrozumiała dla Ingardena i inny przyjaciół, którzy uważają ją za straconą dla filozofii. Z listów widać, jak jej uczucie do Ingardena z gorącego ludzkiego afektu zmienia się w uczucie na wskroś duchowe. Trafnie zatytułowano polską wersję ich listów Spór o prawdę istnienia. Wzajemne filozofowanie i oddziaływanie na siebie obojga filozofów nabiera cech sporu, zmagań o dojście do prawdy bytu, do wiary opartej nie na ratio, ale na Prawdzie Bożego Objawienia”[44].

Zauważmy więc, że w tym konkretnym przypadku E. Stein – przypadku uczucia miłości – mamy do czynienia z „przekraczaniem siebie”, z „przemianą siebie”; z przemianą uczuć typowo ludzkich w uczucie czysto duchowe, któremu towarzyszy samotność, ale i oczekiwanie związane z odnalezieniem czegoś prawdziwszego. Mamy też, niejako w konsekwencji, opuszczenie terenów prawdy racjonalnej, prawdy rozumu i wkroczenie na obszary metaracjonalne. I ten niezwykle trudny dla filozofa krok odnotowuje s. Immakulata:

„Odnalazłszy Prawdę, E. Stein była dopiero na początku drogi. Proces przemiany dokonywał się stopniowo. Zaczął się od wyciszenia aktywności własnego umysłu i pokornego oczekiwania w głębokiej wierze na Słowo Boże. Mówiła, że oczekiwanie jest <ciszą ładu wolną od kajdan działania, bojem w pokoju serca, działaniem w Duchu odwiecznego postanowienia>[45], walką, ale z pokojem w sercu.

W tej oczekującej, twórczej samotności pojawia się u E. Stein kwestia wolności. Zauważmy – za s. Immakulatą – że wolność ta poddawana jest Bogu, jej osobista wolność odnoszona jest do Boskiego horyzontu; nie wyprzedza Prawdy Objawionej, tylko tej Prawdzie jest podporządkowana. Nie ma więc nic wspólnego z ludzką uzurpacją do wolności, z marzeniem egoistycznego ja o wolności, która jest samostanowieniem, samorealizacją, próbą wyzwolenia się z jakichkolwiek przymusów, reguł, powinności, czyli de facto samowolą, wręcz swawolą. Skutki tej uzurpacji dostrzega i E. Stein i s. Immakulata. Dostrzeżone zostają one też przez wielu myślicieli i zdiagnozowane jako jednostka chorobowa XX wieku: choroba na egoizm, indywidualizm i wolność.  Natomiast E. Stein doświadczając efektów tych XX .-wiecznych chorób w postaci wydarzeń dwóch   wojen światowych, miała pełną świadomość wolności darowanej przez Boga. Pisała:

„Wówczas wszystko staje się jednym: spoczynek i czyn, patrzenie i działanie, milczenie i mowa, nadsłuchiwanie i zwierzanie się, przyjmowanie miłości w oddaniu się jej i jej wytryskiwanie w dziękczynnym uwielbieniu […]. Trzeba nam godzin wyczekiwania na działanie Boskiego Słowa, aż samo dokona tego, że stanie się w nas płodne w ofierze chwały i w ofierze czynu”[46].

Warto zauważyć, że E. Stein, i jej interpretatorka, doceniając twórczą samotność, rejestrują także czysto ludzkie odczucie cierpienia płynącego z ludzkiej izolacji i odcięcia się od „spraw doświadczalnego i racjonalnego świata”:

„W pełni świadoma jest bólu płynącego z wewnętrznej samotności i ciszy, które wymagają duchowego ubóstwa. Jednocześnie wie, iż oczyszczają one z niepotrzebnego ciężaru jałowych trosk, niszczą wszelką sztuczność i iluzje, a wyzwalają energię pozwalającą poznać zamysł Boży”. Tworzą też „wewnętrzną warownię strzegącą hierarchii wartości” i w efekcie szala korzyści wynikająca z twórczej samotności i odosobnienia klasztornego jest zdecydowanie większa, niż światowa wolność. Nie tylko otwiera bowiem na te „rejony odpowiedzialności, w których lepiej ocenia się kierunki i motywacje działania oraz własne decyzje”, ale odniesienie się w życiu do Boga „ucisza serce i umysł oraz zakotwicza w prawdziwej wolności w Bogu”. Stąd – jak pisze s. Immakulata – E. Stein może przekonywująco wyjaśnić Ingardenowi swój „skok nad przepaścią” i ocenić uzyskany dar wolności:

„Moja odporność wewnętrzna wzrosła o tyle, że pozwoliła mi przejść przez nie [przeszkody życiowe – A.G.] łatwiej i na tej drodze właśnie, jak sądzę, osiągnąć duchową wolność. Jestem teraz przekonana, że znajduję się tam, gdzie przynależę i mogę być tylko wdzięczna za to, że zostałam poprowadzona tą drogą, oddając się jej z największą radością, bez choćby cienia «rezygnacji»”[47].

 

Zjednoczenie przeobrażające

 

          Pojęcie zjednoczenia ma wiele znaczeń. Nas interesuje to osadzone w tradycji karmelitańskiej. Ono bowiem odnosi się wprost i do postaci Edyty Stein, i s. Immakulaty. Uważa się, że zjednoczenie niesione przez tę tradycję poznaje się po jego owocach. I tak zjednoczenie z Chrystusem i Jego tajemnicą przynosi owoce: urzeczywistniające się w człowieku – w jego początkowym zmartwychwstaniu, w przeobrażeniu się w Chrystusa, w odzyskaniu prawości moralnej. Ten ostatni owoc dokonuje przemiany zarówno w sferze zjednoczenia z Bogiem i kontemplacji, jak i w sferze życia[48]. Mamy wówczas do czynienia z zjednoczeniem przeobrażającym. Nietrudno wskazać, że interesujące nas postaci wpisują się w to zjednoczenie. E Stein przeżywa rozmaite rozczarowania (niezrealizowane ambicje), odrzucenia ( Ingardena, matki, uniwersyteckie), załamania (wieloletnia depresja); przechodzi konwersję na katolicyzm, po której rodzi się na nowo, „odradza się” w ewangelicznym radykalizmie, przez odkrycie „myśli serca” aż po Krzyż i śmierć męczeńską. S. Immakulata kroczy drogą karmelitańską, potykając się o różne kamienie na niej: choroby (chorowitość od dziecka, depresję, choroby krążeniowe, astmatyczne), nieumiejętności praktyczne, niezrozumienie powołania przez matkę, wspólnotę zakonną aż po znalezienie „mądrej miłości” w „głębi serca”, do ostatniego prawie tchu – dzień przed śmiercią , gdy wypowiada znamienne słowa: „Jaki Bóg jest dobry”. W sensie zjednoczenia karmelitańskiego drogi E. Stein i s. Immakulaty spotykają się. Jest to jednoczenie niejako przez regułę aż po miłość do Chrystusa i Maryi.

Na gruncie tego zjednoczenia, szczególnie przeobrażającego, możemy wyjaśnić też skrywanie się s. Immakulaty za E. Stein i mówienie niejako wspólnym głosem o wznoszącej się ku doskonałości drodze człowieka. Mamy w tym przypadku do czynienia ze stopieniem się niejako tych postaci pod przemożnym wpływem św. Jana od Krzyża[49]. E. Stein do końca swego pobytu w klasztorze w Echt pisze książkę o św. Janie od Krzyża (Wiedza Krzyżą). S. Immakulata poświęca mu również książkę Gorejący krzak kościoła. Dlatego s. Immakulata pisząc biografie E. Stein dokonuje wielu uogólnień, które odnoszą się do każdego rozwoju duchowego człowieka.

Uogólnianie doświadczeń życiowych E. Stein przez s. Immakulatę znajduje kontynuację w szczególności w rozważaniach o wartościach budujących wzrastającą  w swym człowieczeństwie jednostkę. I znowu splecenie wątków biograficznych, wzajemne przenikanie głosu E. Stein i s. Immakulaty, z jednoczesnym ich uzgodnieniem w refleksji dla każdego. Zaskakujące jest, że to mówienie do każdego znalazło swój oddźwięk w korespondencji do przywoływanego już prof. J. Kopani. Zacytujmy fragment z listu do niego:

„Przesyłam Panu moją książeczkę o Edycie Stein [ Błogosławiona Edyta Stein – A.G.]. Jest w niej wiele o prawdzie, łącznie z modlitwą o prawdę w życiu i działaniu na s. 194. Pańskie widzenie swoich bohaterów jest cząstką Pana. Taka jest Pana wizja świata: śmiała, oryginalna, umiejąca się wadzić z Bogiem w poszukiwaniu Prawdy. A szukanie to nie bunt, to mozolne uczenie się pokory u stóp Ukrzyżowanego. Bo właśnie pokora to prawda! Nie powiedział tego filozof, ale nieuczona karmelitanka Teresa od Jezusa, a powtórzyła za nią Edyta Stein. Kiedyś biedziłam się z myślą, co ma pokora do prawdy. A ma! Uznać prawdę o sobie, że nie wiem, nie rozumiem, widzę tylko refleks spraw – jak mawiała Edyta Stein – to pokora, fundament miłości i wielkości człowieka”[50].

Immakulata jako „nieuczona karmelitanka” , podobnie jak św. Teresa z Avila, dochodzi na swej zakonnej drodze obwarowanej karmelitańską regułą, do odkrycia zarówno Prawdy Najwyższej, jak i związku prawdy z pokorą. Można by napisać tu stosowny elaborat naukowy na temat tego ostatniego powiązania, bo biedziły się nad nim tęgie filozoficzne głowy[51], ale w tym miejscu wystarczy zaznaczyć, że s. Immakulata, wierna uczennica karmelitańskich świętych, a przede wszystkim E. Stein, nie ma z tym odkryciem kłopotu. Potrafi przyznać rację uczonym, ale swą myślą i życiem „szybuje wyżej”. Nie lęka się, tak jak i jej Wielkie Siostry, iść drogą na Górę Karmel, ukorzyć rozum, wyobraźnię i wolę przed Obecnością Najwyższego i wejść w nadnaturalne obszary Prawdy Jedynej. Odnotowany przez nią w postępowaniu E. Stein radykalizm ewangeliczny, każe jej również głosić „bezlękowość” jako receptę na wyznaczanie szlaków życiowych i podejmowanie ważnych decyzji. W jego ramach, wspólnie ze Świętą, radzi: „[…] wytrwale modlić się o poznanie właściwej drogi; kiedy się ją dostrzeże, iść bez oporów za natchnieniem łaski. Kto tak postę­puje i trwa cierpliwie, nie może powiedzieć, że jego wysiłki są da­rem­ne. Nie trzeba tylko wyznaczać Bogu terminów. […] Pan jest cierpliwy i wielkiego miłosierdzia. W swym „gospodarstwie” łaski może On wykorzystać nawet nasze błędy, gdy Mu je złożymy na ołtarzu.[…] nie należy szukać zmian nie zrządzonych przez Boga. […] Zwykle dostaje się cięższy krzyż, gdy się swój stary chce odrzucić”[52]. Te rady służą bowiem osiągnięciu głównego celu, a zarazem sensu życia: „zjednoczenia z Bogiem przez wolę, czyli zgodność z wolą Bożą”, a „Najpewniejszą drogą osiągnięcia zjednoczenia z Bogiem jest czynić wszystko, co w naszej mocy, aby stać się opróżnionym naczyniem na łaskę Bożą”[53].

W poznanie duchowe, mistyczne i absolutne zarazem, wkracza – jak widzimy – łaska. Cena, aby się ono uskuteczniało, i aby mogła ona – łaska – zadziałać, jest bardzo wysoka. Nie do zapłacenia dla większości filozofów, chyba że tak jak E. Stein, wejdą w „posłuch rozumu” i ukorzą prawdy rozumu przed prawdami wiary. Wtedy też stają się świętymi filozofami. Takimi filozofami pochłonięta jest „dojrzała” w swym rozwoju duchowym E. Stein, a więc podąża za św. Augustynem, św. Tomaszem z Akwinu, św. Bonawenturą czy św. Anzelmem. Pochłaniają ją też święci mistycy, jak św. Jan od Krzyża czy św. Teresa z Avila, a więc, jak mówiliśmy, „spontaniczni fenomenolodzy”. Na tej drodze poznanie duchowe przechodzi w poznanie miłością, a relacja pokory, prawdy i wolności ujawnia się w swej oczywistości i jasności -blasku. Wtedy też miłość nabiera walorów najwyższej wartości, pociągnięty przez nią człowiek zdolny jest do heroizmu i staje się bliźnim każdego człowieka, widzącym również bliźniego we wrogu. S. Immakulata ma szansę postąpić o krok dalej i …podążyć za E. Stein i św. Teresą Benedyktą od Krzyża zarazem. Interpretuje ją, tłumaczy, popularyzuje, publikuje, kolportuje i darzy siostrzaną, karmelitańską miłością. Odważa się też mówić pełnym głosem, ze swadą, bojowniczo, bez skrywania się za E. Stein. Powtórzmy raz jeszcze jej słowa:

„Oddać życie w imię krzyża za pokój i braci, czy to życiowa klęska? Nie: wolność miłości. <Bo miłość to coś najbardziej wolnego, co tylko istnieje>”[54].

Polemizując w ten sposób z wieloma filozofami, w tym już przez nas przywoływanymi, podnosi nabrzmiałą ewangelicznie kwestię „głupstwa krzyża”; ewangelicznie, to znaczy życiowo zarazem, przydając do prawd nowotestamentowych praktyczne wskazówki „jak żyć?”. Odwołując się do biografii E. Stein pisze: „<Głupstwu krzyża> poświęciła jedną z ostatnich stron swego studium o św. Janie od Krzyża: <Kto w miłosnym zatopieniu pojmuje usposobienie Chrystusa na krzyżu, Jego miłość aż do ostatecznego oddania siebie jest jednym z bytem Boga, który sam jest jedną oddającą się miłością: darem wzajemnym Osób Boskich w wewnątrztrynitarnym życiu oraz w działaniu na zewnątrz>”[55]. Z tego ostatniego testamentu E. Stein wyciąga kwestię „nieustającej Obecności” jako fundamentalną dla życia zakonnego, poznania duchowego i praktycznego życia chrześcijanina wzrastającego ku sensowi swego bytu.

Nieustająca Obecność                                                                                                                

Immakulata pisze, że E. Stein w tekście Przed obliczem Boga nawiązując do historii i ducha Karmelu wskazuje na źródło nie tylko reguły zakonnej, ale poznania najwyższego w ogóle. Według jej perspektywy eliańskie znamię zakonu naznacza sens ludzkiego poznania i życia:

„Cały sens naszego życia zawiera się krótkim zdaniu: «Wszyscy mają przebywać osobno w swoich celach […] oddając się w dzień i w nocy rozważaniu Prawa Bożego i czuwaniu na modlitwach, chyba że czymś innym słusznym wypadnie się zająć». Czuwać zaś na modlitwie oznacza to samo, co wyraził Eliasz słowami: «Stać przed obliczem Pana». Bo modlitwa jest kontemplacją oblicza Najwyższego”[56].

Można zatem powiedzieć, że filozofia E. Stein w ujęciu s. Immakulaty syntetyzuje się w służbę myślenia, jest posłaniem dla innych. Jako poznanie absolutne wyczuwa Obecność Miłości Najwyższej. Jest nie tylko filozofią chrześcijańską, lecz filozofią par excellence. Łączy filozofię z teologią, a fenomenologiczne wczucie służy w niej nie tylko uchwyceniu relacji człowieka do człowieka, ale i człowieka do Boga. „Wczucie Boga” jest najwyższym poznaniem, w którym następuje scalenie rozumu i wiary i poddanie się człowieka łasce Boga. Z perspektywy takiej filozofii świat i nasze życie nabiera wymiarów kosmicznych; staje się elementem wielkiej Bożej harmonii i ekonomii. Nie ma w nim przypadków, jest natomiast głęboki, sięgający po wieczność sens. Najbardziej może znany cytat z ontologii Stein – Byt skończony i byt wieczny, przewija się w różnych wariantach w obu małych książeczkach biograficznych s. Immakulaty o E. Stein, stanowiąc ich pointę. W Logosie, a więc w Boskim planie stworzenia: „każdy poszczególny rys ma swoje miejsce wytyczone według najczystszej i najdoskonalszej prawidłowości, we współbrzmieniu z całą strukturą, […]. To, co z <sensu rzeczy > udaje się nam uchwycić, co <przyswajamy sobie intelektem> , jest w stosunku do owej całości sensu jak pojedyncze niesione przez wiatr, zagubione tony rozbrzmiewającej w oddali symfonii”[57].

Rzadko w dziejach myśli i życia wielkich ludzi można – tak jak w przypadku E. Stein – z całym przekonaniem odnotować autobiograficzne wyznanie: „[…] całe moje życie aż do najdrobniejszych szczegółów zostaje nakreślone w planach boskiej Opatrzności i przed oczyma wszystko widzącego Boga prezentuje się jako doskonałe powiązanie sensu”[58].

Immakulata pisze: „Mistyka pojednania Edyty Stein jest wołaniem ewangelicznym na dzisiejsze czasy: chce nienawiść przemóc miłością, by uratować świat przed samounicestwieniem. Bóg nie ma upodobania w niszczeniu. Jego Serce drży z pragnienia przebaczania i dokonania <nowego stworzenia>”[59].

Zjednoczona z myślą E. Stein, i naśladująca ją w etosie karmelitańskim s. Immakulata mówi nam to samo. Klucz do interpretacji dzieł i Edyty Stein i s. Immakulaty leży przede wszystkim w istocie szkoły karmelitańskiej. Dostosowując się do niego, nie wykracza się poza jej nauczanie i praktykę oraz przesłanie leżące w horyzoncie tradycji Eliasza i Ewangelii. Wszelkie próby doszukiwania się w nich pomysłowych akcentów uwspółcześniających, przekraczających ten horyzont, mijają się z ich intencjami. Zjednoczenie przeobrażające tłumaczy nie tylko paralelizm dróg rozwojowych naszych bohaterek, lecz jest esencją ich myślenia i egzystencji, ich pociągającej prawdziwości.

Odwołując się do etosu karmelitańskiego i istotowego poznawania rzeczywistości warto na zakończenie odwołać się ponownie do „karmelitańskiej radiografii” św. Jana od Krzyża, któremu nasze bohaterki poświęciły osobne dzieła – E. Stein Wiedzę Krzyża, s. Immakulata Adamska Gorejący krzak Kościoła. Obie zgodnie z tą metodą prześwietlały człowieka ze wszystkich możliwych stron. S. Immakulata pisała o rentgenowskim oku E. Stein. Takie samo oko posiadała, nie tylko według mojej opinii, s. Immakulata[60].

 

 

[1] S. J. Immakulata Adamska OCD, Sól ziemi. Rzecz o Edycie Stein, Pallotinum, Poznań 1997.

[2] Polskie tłumaczenie tej książki przez Michała Kaczmarowskiego ukazało się w 1973 roku w Paryżu.

[3] S.Immakulata Adamska, Sól ziemi, op. cit, s. 197.

[4] S.Immakulata Adamska, Błogosławiona Edyta Stein, Wydawnictwo oo. Karmelitów Bosych, Kraków 1988, s. 209.

[5] S. Immakulata Adamska, Sól ziemi, op. cit. s. 197.

[6] E. Stein, Verborgenes Leben, s. 132 n ; cyt. za S.Immakulata Adamska, Sól ziemi.., op. cit. s.197.

[7] E. Stein, Wiedza Krzyża, Wydawnictwo oo. Karmelitów Bosych, Kraków 1994, s. 220.

[8] Articuli, s. 189; cyt. za S. Immakulata, Sól ziemi, op. cit. s. 194.

[9] E. Stein, Wiedza Krzyża, op. cit., s. 339.

[10] S. Immakulata Adamska, Sól ziemi,op. cit., s. 195.

[11] Ibidem, s. 195.

[12] Szerzej pisałm na ten temat we Wstępie do S. Immakulata, Święta Teresa od Jezusa, Wydawnictwo Flos Carmeli, Poznań 2011.

[13] Ten komentarz Ingardena przekazał mi prof. W. Stróżewski, powołując się na swą prywatną z nim rozmowę. Prof. W. Stróżewski był uczniem R. Ingardena.

[14] Dla przybliżenia sprawy zacytujmy pogląd E. Stein w kwestii bliźniego: „<Bliźnim> nie jest ten, kogo <lubię>. Jest nim każdy bez wyjątku, kto się do mnie zbliża. I znowu: możesz, bo powinieneś! To Pan tego żąda, a On nie żąda rzeczy niemożliwych. Raczej c z y n i możliwym to, co w sposób naturalny byłoby niemożliwe. Święci, którzy ufając temu, zdecydowali się na heroiczną miłość wrogów, doświadczyli wolności kochania. Może jeszcze przez pewien czas będzie trwał sprzeciw natury, ale on jest bezsilny i nie może wpłynąć na postawę kierowaną nadprzyrodzoną miłością. Najczęściej ustępuje wkrótce wobec nadmiaru boskiego życia, które coraz bardziej wypełnia duszę. Miłość – według swego ostatecznego sensu – jest przecież oddaniem własnego istnienia Umiłowanemu i zjednoczenia się z Nim. Bożego Ducha, Boże życie, Bożą miłość – czyli samego Boga – poznaje właśnie ten, kto czyni wolę Bożą. Gdy bowiem pełni ją w najgłębszym oddaniu siebie, wtedy Boże życie staje się j e g o życiem wewnętrznym: wchodząc w siebie znajduje w sobie Boga”; E. Stein, Byt skończony a byt wieczny, przeł. I. Adamska, Wydawnictwo W drodze, Poznań 1995, s. 447.

[15] J. Kopania, Bycie bliźnim jako powinność moralna, w: Fenomen mądrości, „Zeszyty Naukowe Centrum Badań im. Edyty Stein”, nr 10, s. 99-100.

[16] Ibidem, K. Kopania pisze: „Człowiek staje się bliźnim drugiego człowieka dzięki swemu sumieniu, a więc staje się bliźnim sam z siebie. Jest tak wtedy, gdy jego sumienie kieruje go poprzez uznany zbiór wartości w stronę drugiego człowieka. Człowiek zdolny do heroicznej miłości drugiego człowieka staje się bliźnim swego nieprzyjaciela, nawet takiego, który należy do królestwa zła”.

[17] Ibidem.

[18] S. Immakulata Adamska, Sól ziemi, op. cit. s. 90.

[19] Szerzej na ten temat piszę w: Filozofia Światła Edyty Stein, Wydawnictwo Księgarnia Świętego Wojciecha, Poznań 2004.

[20] S. Immakulata Adamska, Sól…, op. cit., s. 194.

[21] Serafin Tyszko OCD, Geniusz…, op. cit., s. 136-137.

[22] Szkic ten wszedł do wydanego w języku polskim tomu E. Stein, Refleksje o kobiecie, tłum. Immakulata Adamska OCD, M. Grzywacz, Borne Sulinowo 2005.

[23] Ibidem, s. 26.

[24] Cyt. Za s. Immakulata Adamska, Sól…, op. cit., s. 53.

[25] Cyt. za s. Immakulata, Sól…, s. 56.

[26] Cyt. za s. Immakulata, Sól…, s. 54.

[27] Na takie inspiracje wskazuje np. A. Adamiak; zob. E. Adamiak, Pytania kobiet, „Kobiety kościół świat”, wyd. „L’Osservatore Romano”, IX 2014.

[28] E. Stein, Refleksja o kobiecie, op. cit. s. 93.

[29] Ibidem.

[30] S. Immakulata Adamska, Sól…, s. 58.

[31] Zob. E. Stein, Antropologia teologiczna, Wydawnictwo oo. Karmelitów Bosych, Kraków 1013.

[32] C.S. Lewis, Bóg…, op. cit., s. 98.

[33] cyt. za C.S. Lewis, Kobiety-księża w Kościele, w: tenże, Bóg na ławie oskarżonych, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1993, s. 94; por. J. Austin, Duma i uprzedzenie, Roz.. 11, tłum. A. Przedpełska-Trzeciakowska.

[34] Zob. C.S. Lewis, Bóg…, op. cit., s. 96, 102-102.

[35] E. Stein, Verborgenes Leben, Freiburg-Basel, -Wien, 1987, s. 39; cyt. za s. Immakulata Adamska, Sól…, op. cit., s. 100-101.

[36] Ibidem, s. 18.

[37] Ibidem, s. 21.

[38] Ibidem, s. 47.

[39] Ibidem, s. 57.

[40] Ibidem, s. 67.

[41] s. I. Adamska, Sól, op. cit., s. 109

[42] Spór o prawde istnienia, op. cit., s. 136; cyt. za s. I. Adamska, Sól, op. cit., s. 109.

[43] Pisma, t. 2, s. 12.

[44] S. Immakulata Adamska, Sól…, op. cit. 110-111.

[45] Z własnej głębi, t. 2, s.152.

[46] Ibidem; cyt. za s. I. Adamska, Sól…, s. 111.

[47] Spór o prawdę istnienia, op. cit.,s. 164; cyt. za s. I. Adamska, Sól, s. 113.

[48] Na temat zjednoczenia w sensie karmelitańskim zob. o Serafin Tyszko OCD, Geniusz św. Jana od Krzyża, Wydawnictwo Flos Carmeli, Poznań 2009, s. 64-81.

[49] Na ten temat pisze o. Serafin Tyszko, Geniusz…, op. cit. s. 64-81.

[50] List s. Immakulaty do prof. J. Kopani z 15.12.1996 r.

[51] Np. L. Kołakowski, który mówił o kwestii ukorzenia się prawd rozumu przed prawdami wiary trudno osiągalnymi dla filozofa. Podobnie odnośnej kwestii wyrażał się R. Ingarden

[52] S. Immakulata , Błogosławiona…, op. cit. s. 127 -128.

[53] Ibidem, s. 127-128.

[54] S. Immakulata, Sól, op. cit., s. 195.

[55] Ibidem, s. 196.

[56] E. Stein, Pisma, t.II, op. cit., s. 322; cyt. za s. 88

[57] E. Stein, Byt skończony a byt wieczny, op. cit., s. 148; por. s. Immakulata, Sól, op. cit., s. 66.

[58] Ibidem, s. 148

[59] S.Immakulata Adamska, Sól ziemi, op. cit. s. 196.

[60] Pod koniec lipca 2014 roku przeprowadziłam rozmowę z s. Małgorzatą z Kodnia, byłą nowicjuszką s. Immakulaty z „czasów poznańskich”. Powiedziała mi, m.in.: „s. Immakulata, gdy spojrzała na człowieka, wszystko o nim wiedziała; nic nie można było przed nią ukryć”.