Z moich lektur
Dodano: 15 listopada 2023
Cytaty i sentencje na podstawie „Twierdzy wewnętrznej” św. Teresy od Jezusa
Siódme mieszkania cz.2
Odkąd dusza umarła dla siebie i Chrystus w niej żyje, nie troszczy się o to, co na nią przychodzi. Żyje w takim zapomnieniu o sobie, jakby już jej nie było.
Mało jest tych, którzy oswobodzeni ze wszystkiego, mają na uwadze tylko i wyłącznie cześć Boga.
Dusze zjednoczone z Bogiem nawet wśród prześladowań doświadczają radości wewnętrznej. Nie odczuwają wrogości wobec osób wyrządzających im zło, lecz tym bardziej je miłują.
Na szczytach życia duchowego nie ma już pragnienia śmierci, by być z Bogiem, ale jest wielkie pragnienie służenia Mu pośród boleści i trudów. Byleby Pan był wychwalany, choćby w czymś bardzo małym.
Gdy dusza ma ze sobą samego Boga nie pragnie pociech i smaków wewnętrznych jak przedtem.
Kto spoglądając w siebie jest przekonany, że ma w sobie Boga, nie czuje żadnego lęku przed śmiercią.
Gdy słabnie pamięć o Bogu duszy z Nim zjednoczonej, On sam przebudza ją impulsem, który pochodzi z najgłębszej jej sfery, niezależnie od jej woli, czy zdolności myślenia.
Gdyby na drodze modlitwy nie było żadnego innego zysku, jak tylko uświadomienie sobie tego szczególnego starania, jakie Bóg przejawia w komunikowaniu się z nami, to wystarczyłoby, by ponieść wszelkie trudy tej drogi, poprzedzające to delikatne, a przeszywające doświadczenie Jego miłości.
Na szczytach życia duchowego, Bóg i dusza w największym milczeniu cieszą się doświadczeniem siebie nawzajem. Rozum jakby przez małą szczelinę w drzwiach przygląda się temu w spokoju i zdumieniu.
W siódmych mieszkaniach prawie nigdy nie pojawia się oschłość, ani wewnętrzne zburzenie. Tutaj dusza niemal zawsze pozostaje w uciszeniu. Wszelkie dary, których Bóg jej udziela dokonują się bez pomocy z jej strony.
W siódmych mieszkaniach ustają wszelkie zachwycenia, bo dusza zobaczyła już tak wiele, że niczym się już nie zdumiewa. Nie doświadcza już osamotnienia, ale stale przebywa w towarzystwie Trójjedynego Boga.
Największy dar Boga to życie, które jest naśladowaniem życia Jego umiłowanego Syna
Duszę w siódmych mieszkaniach można przyrównać do łani, która znalazła zdroje wód, albo do gołębicy z arki Noego, która przyniosła gałązkę oliwną. Oznajmia tym samym, że natrafiła na stały grunt wśród burz i powodzi świata.
Im bardziej dusza jest obdarowana przychylnością Bożego Majestatu, tym więcej w niej obaw i onieśmielenia co do siebie. Jest jak celnik, który nie czuje się godny podnieść swych oczu.
Żywa obecność Pana w duszy sprawia, że krzyże, przeciwności i cierpienia, których nigdy nie brakuje, nie rodzą w niej niepokoju. Są one niczym fale przelewające się przez nią. Zaraz potem morze uspokaja się i dusza zapomina o wszystkim.
To, że dusza odczuwa wielkie pragnienie nie popełnienia za nic na świecie jakiejkolwiek niedoskonałości, nie oznacza, że już ich nie popełnia. Zdarzają się jej nawet grzechy, choć z łaski Bożej nigdy rozmyślnie.
Bywa, że na krótko, Pan zostawia duszę w jej naturalnych zdolnościach. Wówczas wszyscy jej przeciwnicy, których pokonała w poprzednich mieszkaniach, łączą się razem, by się na niej zemścić za czas, w którym nie mogli jej dostać w swoje ręce. Ona jednak nawet w pierwszym poruszeniu nie doświadcza zachwiania się w tym, co dobre, ale jeszcze bardziej docenia wielkość uczynionego jej daru.
Najlepszym zabezpieczeniem przed grzechem, jakie możemy posiadać, jest błaganie Boga, abyśmy Go nie ranili.
Wszystkie Boże dary są po to, aby umocnić naszą słabość, tak abyśmy byli w stanie naśladować Jezusa w poddaniu się Ojcu.
Doświadczenie pokazuje, że ci którzy żyją w wielkiej bliskości z Chrystusem, są także tymi, którzy wiele wycierpieli.
Celem modlitwy jest ustawiczne trwanie przy Bogu, uzdalniające nas do zapomnienia o sobie. Dzięki temu wszystkie nasze siły możemy zaangażować w czyny wyrażające naszą miłość ku Niemu.
Z samych aktów, uczuć i postanowień czynionych na modlitwie mały jest pożytek, jeśli nie wyrażają się one potem w czynach.
Bez naginania swojej woli, choćby w rzeczach małych, modlitwa nie przynosi takiego owocu, jakiego by dusza pragnęła.
Naginanie swojej woli jest dużo bardziej istotne, niż ja (św. Teresa) zdołam was do tego przekonać.
Być prawdziwie duchowym – to uczynić się niewolnikiem Boga. Pozwolić naznaczyć się piętnem krzyża i oddać się wszystkim na służbę. Nadto poczytywać to sobie za wielki dar.
Dla kogoś kto patrzy na Ukrzyżowanego, wszystko staje się łatwiejsze.
Pokora jest fundamentem całej budowli modlitwy.
Służyć innym, to jakby układać solidne kamienie pod zamek modlitwy, by się nie zawalił.
Kto nie wzrasta, maleje.
Jeśli nie nabywamy cnót, a poprzestajemy tylko na modlitwie, pozostajemy karłami.
Boże towarzystwo, którego dusza doświadcza w swoim wnętrzu – daje jej o wiele więcej siły, niż kiedykolwiek miała.
Wewnętrzna siła, którą Bóg daje duszy, sprawia że wszystkie jej wysiłki podejmowane dla Niego, wydają się jej niczym.
Czasami demon wzbudza w nas wielkie pragnienia tylko po to, abyśmy nie przyłożyli ręki do tego, co jest w naszym zasięgu, i przez to nie usłużyli Panu.
Maria i Marta muszą pozostać razem, aby mogły godnie ugościć Pana i mieć Go zawsze przy sobie.
Nie dążmy do tego, aby troszczyć się o dobro całego świata, ale o dobro tych osób, które żyją obok nas. Mamy wobec nich większe zobowiązania i dzięki temu większe będzie dzieło naszego życia.
Nie budujmy wysokich wież bez fundamentów, bo Pan nie patrzy na wielkość naszych czynów, tylko na miłość z jaką je czynimy.