Rozmaite tematy
Dodano: 03.05.2025
Za miesięcznikiem „W naszej rodzinie”
Maryja – Matka

Za dużo o Maryi – za słodko, za kolorowo, za ckliwie, słowem, przesadnie i niepotrzebnie – mówią niektórzy. Czy są w tych wypowiedziach ziarna prawdy, czy raczej przyczyną takich opinii jest niewłaściwa perspektywa postrzegania maryjności…?
Warto stanąć na chwilę pod krzyżem Jezusa, by usłyszeć jedne z ostatnich Jego słów, skierowanych do tych, którzy przy Nim wytrwali. „Niewiasto, oto syn Twój (…) oto Matka twoja. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie”. (J 19, 26-27).
To sam Jezus, w ostatnich chwilach swojego życia przekazał Maryi troskę o ucznia, a w nim o każdego z nas. Uczniowi natomiast powiedział, że nie zostanie sam, nie będzie sierotą, bo ma Matkę. Uczeń zrozumiał i od razu „wziął Ją do siebie”. Maryja jest przede wszystkim naszą Matką, co znaczy, że ogarnia nas swoją troską, opieką, wspiera, pomaga, kieruje ku Bogu. Jeden ze świętych mawiał, że gdy my mówimy Maryja, ona natychmiast mówi Jezus. Nie zatrzymuje nas na sobie, tylko drogą „najkrótszą, najbezpieczniejszą, najpewniejszą” prowadzi nas do Syna.
Mnisi z Góry Athos zapisali w swoich kronikach ciekawe wydarzenie. Ponoć pewna kobieta chcąc ustrzec ikonę Maryi przed napaścią wrogów wpuściła ją do morza. Znaleźli ją u brzegu, nieopodal swojego monasteru mnisi z Athosu i z nabożeństwem przenieśli do kościoła. Ale w nocy ikona zniknęła z kościoła i rankiem znaleziono ją przy klasztornej furcie. Z powrotem odniesiono ją do kościoła, a następnej nocy „Matka Boża ukazała się przełożonemu wspólnoty zakonnej i powiedziała, że przybyła tu, aby chronić, a nie szukać schronienia”. Poleciła więc, aby wybudować kaplicę przy wejściu do klasztoru, gdzie mogłaby być obecna w swoim obrazie. Stąd nazwa tej ikony – Strzegąca Bramy, Odźwierna.
Maryja nie oczekiwała hołdów, głównego miejsca w kościele, bogatego wystroju wokół obrazu – jak prawdziwa Matka, chciała się troszczyć o tych, co wyruszają w drogę z klasztoru i do niego przychodzą, jako pierwsza przyjmować do swojego serca ich troski, cierpienia, trudy. Strzec, pomagać i ochraniać.
Taka jest Maryja i tego przez wieki doświadczyła niezliczona liczba osób. Ingerencji cudownych, niespodziewanych, potężnych, przekraczających ludzkie możliwości i oczekiwania. To ci ludzie, którzy doświadczyli miłości i troski Maryi, chcieli wyrazić Jej swoją wdzięczność. Stąd wota, korony, ozdoby; stąd pieśni, poezje, wyznania… A wyznania miłości, jak dobrze wiemy, brzmią najlepiej w intymności kochających się osób, w „sam na sam”, w miejscu zacisznym, w najwłaściwszym czasie. I pewnie wielu z nas korzysta z takich bardzo intymnych i osobistych wyrażeń, by wyznać wdzięczność i miłość Jezusowi czy Maryi. Te natomiast, które zostały spisane, wyciągnięte na zewnątrz (patrz: bogactwo maryjnych sanktuariów, niezliczona ilość wotów, pękate śpiewniki maryjne) tak naprawdę powinny być dostępne jedynie dla tych, którzy spotkali i doświadczyli troski i miłości Matki – oni to zrozumieją i z wdzięcznością skorzystają ze zgrabnych wyrażeń innych osób, ucieszą się pięknem, jakim otoczona jest Maryja. Zrozumieją też bez słów słuszność kolejnych określeń i tytułów nadanych Maryi: Pani, Królowa, Mistrzyni, Brama niebios, Róża duchowna, Gwiazda zaranna… Inni natomiast, mogą to uznać za nadmiar, przesadę, folklor… Zatem – o perspektywę chodzi, tę, z której patrzymy na Maryję: czy z głębi własnego doświadczenia głębokiego kontaktu z Maryją, czy z bardzo daleka, jakby z zewnątrz.
Tych, którzy trzymając za rękę Matkę idą do Jezusa, zachwyci każdy wyraz miłości do Maryi. Całym sercem, pełnym głosem i z ogromnym przekonaniem wspartym doświadczeniem wyśpiewają każdą pieśń maryjną, choćby tę:
Matka, która wszystko rozumie,
Sercem ogarnia każdego z nas.
Matka zobaczyć dobro w nas umie,
Ona jest z nami w każdy czas…
s. Elżbieta