Rozmaite tematy

Dodano: 15 grudnia 2022

Za miesięcznikiem „W naszej rodzinie”

Czy tajemnice radosne są radosne…?

Grudzień – to dla nas wierzących nade wszystko Adwent. Czas wyciszenia, zatrzymania, oczekiwania. W Karmelu jest zwyczaj, że miesięczny dzień skupienia przeżywamy w obecności Dzieciątka Jezus ukrytego jeszcze w łonie Maryi, a konkretnie, wtulonego w piernacik, którym wyłożony jest okrągły koszyczek zasłonięty z góry półprzeźroczystym tiulem. Łatwo wtedy wejść w serce Maryi, która ma pewność, że Jezus jest, rozwija się w jej łonie, ale jest jeszcze ukryty, tak w swoim maleńkim i kruchym człowieczeństwie, a tym bardziej w swoim niepojętym bóstwie, o którym tak dziwne i niewyobrażalne rzeczy mówił Anioł. Sen to był, czy jawa?….

W Adwencie najczęściej rozważamy radosne tajemnice różańca, wspominając w modlitwie Zwiastowanie, Nawiedzenie, Narodzenie Jezusa, Ofiarowanie… Wokół nas, mimo szybciej zapadającego zmroku i rzadkiego ostatnio śniegowego puchu, widać także radość i kolor. Witryny sklepów, fasady budynków, wolno stojące drzewka – rozświetlone, kolorowe, radosne. A już w samych sklepach półki pełne są kolorowych, świątecznych produktów.

Ale czy tajemnice radosne są faktycznie radosne?

Zwiastowanie Anioła było nie tylko niespodziewane, zaskakujące, onieśmielające, ale niosło w sobie treść, która wywracała do góry nogami plany Maryi na przyszłość. Stawiało też Maryję w bardzo niezręczniej sytuacji, szczególnie wtedy, gdy jej ciąża stawała się widoczna i rodziła rozmaite, nieprzychylne, osądzające czy przynajmniej pełne zaskoczenia i niedowierzania względem niej myśli – i to nie tylko w głowach osób obcych, ale i tych bliskich, takich jak rodzice, Józef. Także wyprawa do kuzynki Elżbiety to wysiłek, trud, niepewność. Choć komentatorzy różnie obliczają odległość Nazaretu od Ain-Karin, nie była to tylko sąsiedzka wizyta na chwilę pogawędki. Maryja szła długo, pozostała u Elżbiety do czasu rozwiązania i znów pieszo wracała około150 km przez górzysty teren Judy, będąc już w trzecim miesiącu ciąży. Narodzenie Jezusa, a nade wszystko czas je poprzedzający, też nie należały do łatwych. Najpierw długa droga do Betlejem, bo właśnie wtedy zarządzono powszechny spis ludności. Droga, sama w sobie mozolna i uciążliwa, musiała być wyjątkowo trudna dla kobiety w tak zaawansowanej ciąży. Potem długie poszukiwanie miejsca na nocleg, odmowy i zgrzyt bezdusznie zamykających się drzwi. Wreszcie, surowa grota poza miastem, taka, po naszemu, obórka ze słomą, zwierzętami.

Czy te wszystkie wydarzenia mieszczą się w kategoriach radości, tego, co po ludzku określamy jako radość. Ile osób nazwałoby ten czas radosnym, gdy nam radość kojarzy się z czymś łatwym, przyjemnym, beztroskim, pogodnym?

W wydarzeniach, które rozważamy w radosnej części różańca jest dużo niepewności, trudu, zmagań, upokorzenia, bólu. Tak to wygląda, gdy patrzymy z ludzkiej jedynie strony.

Jednak światło, które rozbłysło i oświeciło pasterzy z Betlejem, światło, które wyrwało ich z nocnego spoczynku, które dało siłę, by ruszyć jego śladem, które dało mądrość rozpoznania w Niemowlęciu leżącym na sianie Kogoś wielkiego, Światło, które ugięło ich kolana – to Światło ma na imię Emmanuel. To światło to obecność Boga wśród nas. Boga, który rozdarł zasłonę (a tak wołano już od czasów Starego Testamentu – por. Iz 63,19) i nie tylko zesłał łaskę na ziemię, ale sam przyszedł w swoim Synu, by rozbić namiot wśród nas (por. J 1,14). To światło sprawia, że wydarzenia rozważane w pierwszej części różańca stają się radosne, bo są przeniknięte obecnością Emmanuela – Boga z nami, wśród nas i w nas. To światło Bożej Obecności nadaje nowy koloryt rzeczom. Wcielenie Syna otwiera nową erę. Otwiera nam niebo. Jest wypełnieniem wieków oczekiwań. W tym świetle wszelkie trudy tracą swój ciężar, który zmienia się jakościowo: jarzmo staje się słodkie a brzemię lekkie (Mt 11,30).

I tylko dlatego, że Bóg jest z nami, napełnia nas sobą, czuwa i prowadzi, nadaje wszystkiemu sens i wyprowadza dobro ze wszystkiego, każde wydarzenie w naszym życiu może nabrać nowej, głębszej, radosnej – mimo trudu – barwy. To Boża Obecność sprawia, że chrześcijanin nie traci głębokiej radości i pokoju serca nawet pośród trudu, bólu i zmagań codzienności. Bo jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam (Rz 8,31), czy jak mawiała święta Teresa z Avila:

Nie trwóż się, nie drżyj,
Wśród życia dróg,
Tu wszystko przemija,
Trwa tylko Bóg!
Cierpliwość przetrwa dni ziemskich znój.
Kto Boga posiadł, ma szczęścia zdrój:
Bóg sam wystarcza.

S. E.